Mimo że niektórym wciąż ciężko to pojąć, czasy się zmieniają – wraz z nimi mentalność pracodawców (choć z tym – jak widać – wciąż mamy problem) i pracowników. Domagamy się godnych warunków pracy, praktyk, stażów i wszelkich innych form naszej aktywności zawodowej. Coraz większa liczba reprezentantów młodego pokolenia jest świadoma własnej wartości i korzysta z dostępu do informacji, który umożliwiają nowe rozwiązania technologiczne. Przestaje do nas trafiać argumentacja niektórych pracodawców i pracodawczyń, że „za daną praktykantowi/praktykantce szansę oczekuję wdzięczności, a praktykant/praktykantka jest od pokornego dziękowania mi”.
W opublikowanym niedawno na łamach „Rzeczpospolitej” wywiadzie adw. Joanna Parafianowicz broni instytucji praktyk bezpłatnych – opisuje, jak takowe wyglądają w jej kancelarii i stwierdza, że „Praktyka ma służyć praktykantowi, a nie mnie. To ja jestem wsparciem dla praktykanta, a nie odwrotnie. (...) to ja poświęcam czas, by nauczyć ich umiejętności, za które potem ktoś będzie im chciał zapłacić (bo zwykle ich jeszcze nie mają)”.
Czytaj więcej
Po prostu wystarczy nie przyjmować pracy pod szyldem praktyk i nie oferować praktyk, choć żąda się pracy - być obustronnie uczciwym. – mówi adwokat Joanna Parafianowicz. - Praktyka jest od tego, żeby dać sobie szansę na rozwój, poznanie ludzi, którzy nam otworzą nowe możliwości. To właśnie daję praktykantom – dodaje.
Poruszona przez panią mecenas kwestia, która jest obecnie przedmiotem burzliwej – i niewątpliwie słusznej – dyskusji, wymaga przede wszystkim zrozumienia sytuacji, w jakiej znajdują się studenci rozpoczynający swoją ścieżkę zawodową. Rynek ten zmusza nas przecież często do akceptowania stawek głodowych – niższych niż ustawowa stawka minimalna, ponieważ w naszej sytuacji zdarza się, że jeśli tego nie zrobimy, to staniemy przed ryzykiem braku zdobycia jakiegokolwiek doświadczenia i nikt nie będzie chciał zatrudnić nas „na etacie”.
Jak mówi mec. Parafianowicz „Przede wszystkim, co do zasady – nie pomagają mi (praktykanci) w bieżących sprawach. Po kilkunastu latach praktyki adwokackiej mam w głowie rozmaite casusy, które mogę dawać praktykantom.” – warto więc postawić sobie pytanie, jaka jest wartość takich praktyk? Jeśli pani mecenas chce rozwijać w studentach umiejętności teoretyczne, to miejsce na to jest na uczelni, a nie w kancelarii (rozumiem, że każdy może mieć swój pomysł na praktyki, ale rozróżnijmy studia od pracy).
Niektóre kancelarie, szczególnie te największe, organizują dla studentów tzw. case studies, konkursy, projekty etc. - i tak - mają one charakter dydaktyczny, a nie zawodowy. Nie są to praktyki, bo praktyki – jak sama nazwa wskazuje – są od zdobycia doświadczenia, a nie konkurowania w prezentowaniu umiejętności teoretycznych, uzyskiwanych na studiach. Musimy rozróżnić rozwijanie wiedzy i zdobywanie doświadczenia w pracy. Oczywiście, praca także wpływa na wiedzę i odwrotnie – ale praktyki nie są konstrukcją, której celem jest rozwiązanie kazusów i omówienie tego rozwiązania, bez uzyskania żadnego wynagrodzenia pieniężnego.
Pani mecenas może organizować praktyki, które są dla studentów miłe i wygodne, ale jeśli, uważa, że skoro ona jest uczciwa, to wszyscy tacy będą, to niestety się myli – ludzie nie staną się ot tak bardziej uczciwi. I w większości nie są tacy obecnie. Według danych zgromadzonych przez ELSA Poland, zaprezentowanych w wynikach badań „Studenci prawa w Polsce 2022”:
- 29% studentów odbywało praktykę bez umowy oraz wynagrodzenia,
- 15% studentów odbywało praktykę na podstawie umowy o nieodpłatną praktykę absolwencką,
- 9% odbywało praktykę na podstawie umowy wolontariackiej bez wynagrodzenia.
Czyli – ponad połowa praktyk dla studentów prawa jest bezpłatna. Czy naprawdę Pani Mecenas myśli, że wszystkie te praktyki polegają na rozwiązywaniu kazusów i przychodzeniu do kancelarii w odpowiadających studentowi godzinach? Nie bądźmy naiwni.
Kolejny argument pani mecenas jest taki, że „ustawa zezwala na organizowanie bezpłatnych praktyk” – dobrze, ale czy to, że ustawa na coś zezwala, jest od razu powodem, by to realizować? Myślę, że dojrzeliśmy wszyscy do zlikwidowania możliwości organizowania jakichkolwiek bezpłatnych praktyk i uregulowanie tej kwestii, czy to na poziomie ustawowym, czy samorządowym (samorządy prawnicze). Wspomniane wyżej rozróżnienie tego, co teoretyczne i tego, co praktyczne, bardzo może nam w tym pomóc. Skoro toczymy dyskusję o praktykach, czemu nie rozszerzyć jej o wypracowanie rozwiązań pozwalających na uregulowanie tej kwestii w sposób odpowiadający zarówno pracodawcom, jak i praktykantom/praktykantkom?
Nie udawajmy, że obecny stan jest idealny. Nie ukrywajmy, że wiele osób znajduje się przez obowiązujące rozwiązania w złej sytuacji zawodowej. Otwórzmy się na argumenty tych, którzy w przyszłości będą tworzyć rynek – i którzy zaczynają tworzyć go już teraz.