W ocenie marszałka, jeśli różnice byłyby niewielkie, można by to uznać za rzecz niebudzącą wątpliwości, ale jeśli sądy zasądzają kwoty dziesięciokrotnie wyższe, to znaczy, że coś jest nie tak.
Aneta Łazarska, sędzia Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy uważa, że wysokość zadośćuczynień to sprawy indywidualne, ale przyznaje, że dostrzega spore dysproporcje pomiędzy tym, co oferuje zakład, a tym co orzekają sądy. – Nie chcę powiedzieć, że to celowa polityka firm, ale obserwuję nieprawidłowości, które mogą wynikać z faktu pobieżnie i oszczędnościowo prowadzonych procesów likwidacyjnych – mówi sędzia. – Wiadomo, że część osób nie pójdzie do sądu walczyć o większe pieniądze i zadowoli się tym, o proponuje ubezpieczyciel.
Jednak dzięki aktywności kancelarii odszkodowawczych odsetek klientów docierających przed oblicze Temidy rośnie. Bartosz Boberski, prezes kancelarii Auxilia, podkreśla, że sądy przyznają rację poszkodowanym w zdecydowanej większości przypadków. – Jak wynika z naszego doświadczenia, skuteczność egzekwowania odszkodowań na drodze sądowej uzyskujemy na poziomie 97 proc. – zapewnia Boberski. – Co ważne, kwoty zadośćuczynienia są kilkukrotnie wyższe niż te oferowane przez ubezpieczyciela. Nasz rekord to wywalczenie w sądzie odszkodowania 40 razy większego niż jego pierwotna wartość.
W ocenie marszałka Zycha konieczna jest nowelizacja kodeksu cywilnego, w której zostaną określone kryteria, na podstawie których zakłady będą ustalać wysokość zadośćuczynień i odszkodowań. – Zakład powinien brać pod uwagę wszystkie okoliczności zdarzenia, sytuację poszkodowanego, ale też orzecznictwo, jakie w podobnych sprawach miało miejsce – wyjaśnia marszałek. – Tymczasem mamy aż nadto przykładów pokazujących, że do kwestii określania wysokości świadczeń nie podchodzi się należycie.
Niemożliwa wycena
Zupełnie inaczej widzą to towarzystwa ubezpieczeniowe. – Opinia o dziesięciokrotnym zaniżaniu odszkodowań nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości – zapewnia Magdalena Dominiak z TU Europa. – W naszym przypadku spory rozstrzygnięte na korzyść klienta kończą się zasądzeniem niewielkich kwot dopłaty. Stąd można przyjąć, że wartości wypłacanych świadczeń są zbieżne z orzecznictwem.
Choć są i tacy, którzy uważają, że problem istnieje. – Niestety, mogliśmy zaobserwować na rynku przypadki rażącego zaniżania odszkodowań w naprawdę dużych szkodach – twierdzi Piotr Adamczyk z Concordii Ubezpieczenia. – Wypłata 30–50 tys. zł przy niedowładzie kończyn dolnych to pożywka dla kancelarii, sądów czy mediów. Nic dziwnego, że tego typu sprawy trafiają do sądu, a po uzyskaniu korzystnych wyroków – co w takich przypadkach nie jest trudne – odbijają się szerokim echem w mediach.