Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA), która 12 marca zamknęła europejską przestrzeń powietrzną dla tych maszyn (kilkadziesiąt minut wcześniej takie polecenie wydał Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Urząd Lotnictwa Cywilnego) prowadzi własne analizy systemów i oprogramowań tych maszyn. Właśnie poinformowała, że w Europie maszyny nie będą miały prawa wzbić się w powietrze, dopóki wszystkie wątpliwości nie zostaną wyjaśnione. „Zakończenie niezależnych analiz EASA jest warunkiem wstępnym do tego, by te samoloty mogły wrócić do latania” — napisał rzecznik agencji. Taka niezależność w przypadku EASA nie jest niczym nadzwyczajnym, ale zazwyczaj współpraca między obydwoma agencjami należała do wzorowych i opierała się na wzajemnym zaufaniu. Teraz, na skutek niejasnych procedur FAA, t o zaufanie zostało nadszarpnięte, bo po katastrofie Boeinga Ethiopian Airlines, EASA nakazała uziemienie Maxów, nie czekając aż to zrobią Amerykanie.
Przedstawiciele EASA wchodzą w skład grupy regulatorów powołanej przez FAA, którzy wspólnie mają nadzorować zmiany wprowadzone przez Boeinga, ale również poddają analizom procesy wcześniejszej certyfikacji, jakiej dokonała FAA. Ich praca zaczęła się 29 kwietnia w Seattle i ma potrwać 3 miesiące. Tyle że jak informuje europejska agencja, chociaż rzeczywiście uczestniczy ona w panelu, ale i działa niezależnie od niego.
Również niezależnie od tych procedur Boeing spotkał się 7 maja w Amsterdamie z przedstawicielami linii lotniczych posiadających Maxy w swojej flocie (w Polsce są to LOT i Enter Air) oraz z firmami leasingowymi oferującymi te maszyny. Boeing między innymi przekazał tam instrukcje dotyczące serwisowania uziemionych maszyn, tak aby w momencie, kiedy uziemienie się zakończy, jak najszybciej mogły one wróci do siatki przewoźników. Inne tematy, to nowe szkolenia dla pilotów (chociaż wcześniej Boeing przekonywał, że nie są one niezbędne), informacje o nowym oprogramowaniu oraz akcja, która ma przekonać opinię publiczną, że Maxy są bezpieczne. — Zdajemy sobie sprawę, że w wielu kwestiach powinniśmy się poprawić, w tym także w przejrzystości komunikacji — mówi Gordon Johndroe, rzecznik Boeinga. Podkreślił jednocześnie, że powrót Maxów ma być wspólną decyzją światowych regulatorów, a wszystkie spotkania przedstawicielami Boeinga z przewoźnikami mają tylko usprawnić procedury dotyczące powrotu. Tyle że Boeing jeszcze nie przedstawił oficjalnie nowego oprogramowania, które ma zapewnić, że jego maszyny teraz naprawdę będą bezpieczne.