Według dostępnych nieoficjalnych informacji informacji strona polska nie zdecydowała się na dalsze negocjacje, ponieważ Condor nie był w stanie spełnić warunków zawartej w styczniu umowy inwestycyjnej.
Kilka dni temu Niemcy praktycznie otworzyli dla PGL drogę do zamknięcie tej transakcji, po tym jak sąd oddalił roszczenia wierzycieli niemieckiego przewoźnika. Wcześniej wyraziły na nią zgodę niemieckie władze antymonopolowe.
24 stycznia, kiedy PGL i Condor podpisywały umowę na mocy której polska grupa miała przejąć Condora sytuacja w światowym lotnictwie była zupełnie inna. LOT miał za mało samolotów, na lotach czarterowych można było świetnie zarobić, a Condor, który miał wiernych klientów na rynku niemieckim — wydawało się— bez kłopotu wypracuje 380 mln euro kredytu pomostowego, jaki miał spłacić do 15 kwietnia. Ten kredyt Niemcy zaciągnęli po upadku biura podróży Thomas Cook.
Teraz wiadomo, że niemiecka linia utrzymuje się dzięki kroplówce niemieckiego rządu wykonując rejsy repatriacyjne. Podobnie jest z należącym do PGL LOTem, który wozi jeszcze potężne cargo. Condor zwrócił się do rządu niemieckiego o nowe wsparcie finansowe, tym razem jest to 200 mln euro. Jeśli chodzi o LOT, to wicepremier Jacek Sasin nie ukrywał kilka dni temu, że trzeba będzie polską linię wesprzeć pomocą finansową. W sytuacji pandemii koronawirusa nie jest to niczym wyjątkowym, ponieważ z publicznych środków korzystają dzisiaj wszystkie linie europejskie. Korzysta z nich także Lufhansa, która ostro krytykowała projekt przejęcia Condora przez PGL. Teraz państwo dopłaca największemu niemieckiemu przewoźnikowi do wypłat dla pracowników.