Na „systemową opłatę dodatkową” pasażerowie Wizz Aira narzekali od lat. Kwota 10 euro (obecnie ok. 43 zł) doliczana była niektórym pasażerom do ceny biletu i była nie do ominięcia. Węgierski przewoźnik twierdził, że była to opłata naliczana operatorom turystycznym korzystającym z automatycznych systemów rezerwacji, jednak w rzeczywistości opłata regularnie dołączana była do rachunku zwykłych pasażerów.
Teoretycznie, reklamacja pozwalała na uzyskanie zwrotu opłaty, jednak pasażerowie także z tym miewali problemy. Serwis Fly4Free zauważa, że procedura zwrotu wcale nie była tak prosta, jak obiecywał Wizz Air, a pieniądze nie zawsze trafiały do klientów z powrotem.