Wakacje z okazji 47. urodzin Andrew Gore’a miały fatalny początek dla niego i jego żony Victorii. Para wybierała się na Costa Brava i miała lecieć z Bristolu do Barcelony. Ponieważ mężczyzna jest po amputacji, a jego żona ma autyzm, małżeństwo korzystało ze wsparcia lotniskowych asystentów, którzy mieli pomóc w dotarciu na czas na właściwy lot.
Czytaj więcej
Dwa dni czekali na swoje bagaże pasażerowie rejsu British Airways z Larnaki na Cyprze na londyńskie Heathrow. Tuż po wylądowaniu na taśmie, z której mieli odebrać swoje walizki, zamiast nich pojawiły się ofoliowane pudła z mrożonymi rybami.
„Witamy na Litwie”
Koszmarna podróż zaczęła się, gdy małżeństwo przybyło na lotnisko w Bristolu punktualnie na swój lot. Po tym, jak numer lotu pojawił się przy bramce, asystenci poprowadzili parę do samolotu, gdzie sprawdzono karty pokładowe. Nic nie wskazywało na to, że zwykły przelot zamieni się w uciążliwą przeprawę.
- Powiedziano nam, że na pewno są (reszta grupy – przyp. red.) w samolocie i powiedzieli „po prostu odpocznijcie”, więc poszliśmy spać, bo wstaliśmy wcześnie – powiedział BBC Gore.
Małżeństwo obudziło się dopiero na lotnisku i za oknem nie było widać Hiszpanii. Po włączeniu telefonu pojawił się komunikat „witamy na Litwie”. Para poinformowała o zajściu przedstawicieli linii Ryanair, którzy zareagowali błyskawicznie i prawidłowo – zarezerwowali parze lot do Barcelony. Ponieważ jednak odbywał się on następnego dnia i w dodatku z odległej o ponad 200 km Rygi, zarezerwowano też małżeństwu nocleg i przejazd do lotniska.