Efektem incydentu było kilka dużych dziur w kadłubie i uszkodzony ogon samolotu. Z takimi zniszczeniami maszyna nie mogła kontynuować rejsu na dużej wysokości. Nie mogła też wylądować od razu wylądować, bo samolot miał zbyt dużo paliwa w zbiornikach. E-195 leciał z belgradzkiego lotniska im. Nikoli Tesli do Duesseldorfu ze 106 pasażerami na pokładzie.
Air Serbia jak Alaska Airlines. Nie zawinił jednak producent samolotu
Incydent (dziura w kadłubie) był podobny do tego, co przydarzyło się w boeingu amerykańskich linii Alaska Airlines, tyle że tym razem zawinił nie producent samolotu, a jego kapitan, który wykonywał operację startu. Jak zapewnia przewoźnik pasażerom, którzy znajdowali się na pokładzie, ani przez chwilę nie groziło jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
Czytaj więcej
Nawet 200 tysięcy pasażerów Lufthansy może zostać na ziemi we wtorek, 20 lutego. To efekt kolejnego strajku niemieckiego przewoźnika. Ostatni miał miejsce w miniony weekend.
Jak widać było na aplikacji FlightRadar uszkodzony embraer po starcie kontynuował wznoszenie, aż do osiągnięcia wysokości 2. tys. metrów i od tego momentu zaczął stopniowe zniżanie.
Z czego wynikały problemy embraera z hamowaniem?
Po kolejnych 40 minutach i wykonaniu kilku kręgów nad belgradzkim lotniskiem wylądował w trybie awaryjnym z prędkością o 40 węzłów (czyli 71 km) większą, niż normalnie.