Ministerstwo Energii zakłada, że do 2025 r. w Polsce będzie jeździć milion samochodów na prąd. Przy tym głównie polskiej produkcji. Resort ogłosił już konkurs na opracowanie takiego samochodu i zapowiada, że państwo zaangażuje się w realizację potencjalnego przedsięwzięcia. Patronat nad konkursem objęły państwowe spółki energetyczne.
– Czy taki pojazd będzie w Polsce produkowany, ostatecznie zweryfikuje rynek. Pewne jest, że to wyzwanie musimy i chcemy podjąć. Jestem przekonany, że nasze przedsięwzięcie odniesie sukces – twierdzi minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Plan z kapelusza
Przedstawiciele importerów i eksperci branży motoryzacyjnej odeniają rządowe zapowiedzi jako oderwane od rzeczywistości. I trudno się dziwić: do tej pory zainteresowanie takimi autami w Polsce jest śladowe. Jak podaje Instytut Samar, w ub.r. w Polsce zarejestrowano 170 osobowych i dostawczych aut elektrycznych wobec 123 egzemplarzy w roku 2015.
Nic także nie wskazuje, by popyt miał się znacząco zwiększyć. Auta na prąd są drogie, do tego wciąż mało funkcjonalne ze względu na ograniczony zasięg. Kluczowym mankamentem jest także brak rozbudowanej infrastruktury ładowania. Co prawda Ministerstwo Energii zapowiada budowę ładowarek w 32 aglomeracjach i na najważniejszych trasach w latach 2019–2020, ale to na razie tylko projekty.
Można też przypuszczać, że urzędnicy zechcą skłonić kontrolowane przez państwo spółki Orlen i Lotos do montażu ładowarek na stacjach paliw. Ale to wciąż za mało dla zabezpieczenia się przed wyczerpaniem baterii w czasie jazdy.