W środę KE przedstawi pakiet drogowy – zestaw 12 regulacji prawnych. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że część z nich będzie bardzo niekorzystna dla polskiej branży transportowej, która jest liderem na europejskim rynku przewozów międzynarodowych. Przede wszystkim Bruksela chce, żeby kierowcy byli traktowani jak pracownicy delegowani. Początkowo propozycja mówiła, że po dziewięciu dniach w trasie za granicą kierowca zaczyna wypełniać definicję pracownika delegowanego, czyli np. trzeba mu wypłacać lokalną płacę minimalną i spełniać skomplikowane wymogi administracyjne. W dalszych pracach okres ten został skrócony do siedmiu, następnie do pięciu, a ostatecznie w projekcie znalazła się liczba trzech dni.
Trzy razy więcej
Polska branża transportowa uważa, że dziewięć dni byłoby rozsądnym kompromisem, a w zamówionej przez samą Komisję analizie skutków ekonomicznych projektu eksperci stawiają tezę, że delegowanie powinno się zaczynać od siedmiu dni. Propozycja trzech dni oznacza faktycznie wycięcie z rynku polskiej konkurencji, co jest bardzo na rękę kilku krajom Europy Zachodniej. Niemcy i Francja wprowadziły obostrzenia dla kierowców zagranicznych, w tym np. płacę minimalną. Komisja rozpoczęła przeciwko nim procedury o naruszenie unijnego prawa, ale teraz sama to prawo zmienia, tak aby dogodzić tym dwóm krajom.
Kolejnym ograniczeniem będzie wymóg powrotu kierowcy do kraju po trzech tygodniach jeżdżenia na drogach zagranicznych na minimum tydzień wypoczynku. Obecnie obowiązuje wymóg odpoczynku dwudniowego po pięciu dniach pracy, ale nie trzeba wracać do swojego kraju. Wreszcie Komisja zamierza też zaostrzyć wymogi dotyczące kabotażu, czyli przewozów dokonywanych np. przez polską firmę między dwoma niemieckimi miastami.
Obecnie jeden kierowca mógł świadczyć nieograniczoną liczbę przewozów kabotażowych w danym kraju przez maksimum siedem dni w miesiącu. Komisja chce to ograniczyć do zaledwie trzech operacji kabotażu w ciągu trzech dni.