Inwazja chińskich dronów

Najpopularniejsze drony na świecie pochodzą z Chin.

Publikacja: 15.11.2014 10:00

Inwazja chińskich dronów

Inwazja chińskich dronów

Foto: Bloomberg

Drony mogą przydać się w wielu dziedzinach. Korzysta z nich rolnictwo, policja, strażacy, planowane są jako nowocześni listonosze, no i oczywiście na co dzień służą w wojsku. Na razie trwa proces tworzenia regulacji prawnych dostosowanych do tej nowej technologii. Zdalnie sterowane, bezzałogowe pojazdy mogą stać się ułatwieniem na wielu polach, ale także mogą przynieść swoją obecnością szkody.

Zalety i wady

Niedawno dron rozbił się o jeden z wieżowców na Manhattanie, części spadły obok przechodnia, a właściciel urządzenia dostał grzywnę w wysokości 2200 dolarów od Federalnej Administracji Lotniczej. W stanie New Jersey strzelono do drona ze strzelby, bo zakłócał spokój. Niektóre się gubią, spadają na domy, tracą łączność z GPS i zagrażają bezpieczeństwu samolotów. Dron z przyczepioną flagą Wielkiej Albanii zakłócił przebiegł meczu eliminacji Euro 2016 pomiędzy Serbią a Albanią w Belgradzie. Drony mogą być przydatne podczas usuwania skutków katastrof naturalnych, ale korzystają z nich także radykalni bojownicy z Państwa Islamskiego.

Wspólnym mianownikiem, który łączy światy dronów wykorzystywanych do celów cywilnych jest chińska firma DJI Technology z miasta Shenzhen. To obecnie największy na świecie producent tych urządzeń. Sukces zapewnił model Phantom, który sprzedawany jest za tysiąc dolarów sztuka. Waży 1,27 kg, ma 0,09 metra kwadratowego powierzchni i cztery wirniki. Na wyposażeniu każdego znajduje się kamera. Pierwszy raz w historii chińska firma nie skupia się na kopiowaniu czyjegoś pomysłu, ale proponuje na międzynarodowym rynku własną technologię.

Phantomem można kręcić filmy, robić zdjęcia i bawić się w rozmaity sposób. Korzysta z niego m.in. jeden z założycieli Apple, Steve Wozniak i aktor Jamie Foxx. Analitycy porównują to urządzenie do słynnego Modelu T z fabryki Forda. Drony chińskiej produkcji rozpowszechniają się coraz bardziej, a rządowa agencja stara się dopasować normy prawne do ich obecności. Pierwsze propozycje nowej legislacji mają pojawić się pod koniec 2014 roku. Jak na razie producent nie pozwala wznieść się Phantomem ponad 300 metrów, by nie zagrażać korytarzom powietrznym wykorzystywanym przez lotniska nad miastami. Można także dostosowywać pułap urządzenia do lokalnych warunków.

Marzenia z dzieciństwa

Firmę w 2006 roku założył Frank Wang. Dziś ma 34 lata i wciąż zdaje sobie sprawę, że ze swoich urządzeń i tym samym z rynku może wycisnąć więcej. Pierwszy raz udało się stworzyć drona, którego nie trzeba samemu konstruować, tylko wystarczy go wyjąć z pudełka i nauczyć się systemu sterowania. Wang wspomina, jak jeszcze jako dziecko rozbił model sterowanego radiem helikoptera. Po latach chciał zaprojektować urządzenie, którym prawie każdy będzie w stanie kierować. Potrzeba było tylko odpowiedniego systemu stabilizacji lotu. Frank opuszczał zajęcia na studia, nie spał po nocach i pracował nad własnym dronem, który umiałby stabilnie wisieć w powietrzu. Do tego z przymocowaną kamerą.

Od samego początku stawiał na globalizację. Zatrudniał cudzoziemców, co nie zdarza się często w Chinach i jeździł na zagraniczne targi. Walczył o klientów z USA i Niemiec, ponieważ widział ogromny potencjał w tych rynkach. Pierwsze modele wyposażone były w osiem wirników i kosztowały tysiące dolarów. Nie sprzedawały się dobrze, dlatego w 2013 roku opracowano tańszego i prostszego Phantoma. Klienci polubili produkt, a duże koncerny zaczęły poważnie interesować się wykorzystaniem dronów do własnych celów. Amazon chce przy ich pomocy gwarantować dostawę w 60 minut od złożenia zamówienia. Paliwowy gigant BP uzyskał w czerwcu 2014 roku pozwolenie na wykorzystanie 20-kilogramowych dronów ScanEagle produkcji ConocoPhilips od Boeinga do monitorowania pól naftowych na Alasce. Google od 2011 roku pracuje nad czymś, co nazywa Project Wing. Ma to być program umożliwiający loty niewielkimi dronami dostarczającymi towary do odbiorców. Pierwsze testy trwają na farmach w Australii. Niektóre z ekip filmowych dostają także zezwolenia od amerykańskiej federacji lotniczej na kręcenie ujęć przy pomocy tych zdalnie sterowanych urządzeń. Kręcono przy ich użyciu niektóre ze zdjęć w Stambule do filmu o Jamesie Bondzie „Skyfall".

Dla chińskiej firmy oznacza to ogromne możliwości rozwoju. W 2011 roku DJI zatrudniała 90 pracowników i miała 4,2 mln dolarów przychodów, po dwóch latach pracowało dla niej już 1240 ludzi i notowano 130 mln dolarów przychodów. Obecnie kadra podwoiła się do poziomu 2800 pracowników, trzech fabryk i sprzedaży na poziomie prawdopodobnie pięć razy wyższym od tego z 2013 roku. Ważne było zaoferowanie odbiorcy z różnych stron świata towaru, który nie kojarzył się na pierwszy rzut oka z czymś made in China. Wielu klientów miało wrażenie, że dron Phantom to amerykański gadżet. DJI ma konkurencję w postaci francuskiej firmy Parrot i 3D Robotics kierowany przez byłego redaktora naczelnego magazynu „Wired", to obecnie drugi i trzeci gracz na światowym rynku. Pozostałe chińskie firmy zachęcone sukcesem Franka Wanga także planują ekspansję.

Drony mogą przydać się w wielu dziedzinach. Korzysta z nich rolnictwo, policja, strażacy, planowane są jako nowocześni listonosze, no i oczywiście na co dzień służą w wojsku. Na razie trwa proces tworzenia regulacji prawnych dostosowanych do tej nowej technologii. Zdalnie sterowane, bezzałogowe pojazdy mogą stać się ułatwieniem na wielu polach, ale także mogą przynieść swoją obecnością szkody.

Zalety i wady

Pozostało 92% artykułu
Transport
Od najbliższej soboty pociągi pojadą szybciej na głównych trasach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Transport
Rosyjskie tiry utknęły w Kazachstanie. Rośnie korupcja i straty
Transport
Budowa S16 na Mazurach na nowych zasadach. Co się zmieni? Kiedy kierowcy pojadą przebudowaną trasą?
Transport
Świetny rok dla lotnictwa. Polecimy taniej, chociaż z ograniczeniami
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Transport
PKP lepsze od kolei niemieckich, ale w ogonie Europy