Ale związkowcy ostrzegali, że 8-dniowy strajk, to nie wszystko, na co ich stać. I grożą kolejnymi akcjami protestacyjnymi.
Strajk w Lufthansie miał swoje ogniska w trzech najważniejszych portach - Frankfurcie, Monachium i Duesseldorfie. To lotniska, w których pasażerowie przesiadają się najczęściej. Według wstępnych danych Lufthansy strajk kosztował 10 mln euro dziennie.
W trwającej ponad tydzień akcji protestacyjnej pracownicy personelu pokładowego doprowadzili do odwołania prawie 5 tysięcy lotów, w wyniku czego ucierpiało 550 tysięcy niedoszłych pasażerów linii. Organizatorem protestu był związek Ufo, ale wiadomo,że w proteście wzięło udział znacznie więcej stewardów i stewardes, niż zrzesza Ufo.
Zarząd Lufthansy pod naciskiem strajkujących zdecydował się na poważne ustępstwa. Zaoferował wszystkim 19-tysiącom pracowników pokładowych wypłatę jednorazowego bonusu w wysokości 3 tys. euro i podwyżek płac o 1,7 proc od 1 stycznia 016 i o tyle samo od 1 stycznia 2017. Zgodził się również na odchodzenie na emeryturę od 55 lat przy zagwarantowanej wypłacie w wysokości 60 proc. emerytury do czasu osiągnięcia pełnego wieku (65 lat) uprawniającego do pobierania pełnych świadczeń. Ta oferta dotyczy jednak zatrudnionych obecnie, a nie nowo przyjmowanych pracowników.
Związkowcy Ufo uznali ją za prowokację. Wiceprezes Lufthansy ds finansowych,Simone Menne która wyszła do związkowców protestujących pod siedzibą linii we Frankfurcie nie ukrywała, że ta oferta jest ostateczna, bo na więcej linii nie stać. Sam Spohr w ostatni piątek nie rozmawiał ze związkowcami, bo pojechał do Paryża na mecz piłkarski zorganizowany dla tych wszystkich, którzy pomogli linii po katastrofie samolotu Germanwings i był na Stade de France podczas ataku terrorystów z Państwa Islamskiego.