Przyznaje się do namalowania około 300 obrazów i grafik. Fałszował dzieła takich twórców, jak: Max Ernst, Fernand Léger, Heinrich Campendonk, André Derain i Max Pechstein – w sumie ponad 80 artystów. Uważa, że potrafi namalować wszystko – łącznie z Rembrandtem i Vermeerem. Nie chodzi jednak o kopiowanie, a malowanie w stylu tych malarzy.
Wynajdował zawsze do malowania cenne obrazy zaginione, a dotąd nieodnalezione, oraz niefigurujące w katalogach i jedynie opisane w literaturze – nie mające wizualizacji.
Wiele spośród namalowanych obrazów sprzedawały za grube pieniądze tak słynne domy aukcyjne jak Christie’s czy Sotheby’s, a znani rzeczoznawcy opatrywali je ekspertyzami uwierzytelniającymi ich autentyczność. Tak naprawdę dotąd nie wiadomo, ile falsyfikatów znajduje się w domach kolekcjonerów, albo w muzeach. Wskazywanie tych falsyfikatów nie jest w interesie biorących udział w tych gigantycznych transakcjach handlowych.
– Marszandzi cieszą się z każdego odnalezionego dzieła, które mogą sprzedać – uważa Helene, żona Wolfganga Beltracchiego.
– Mógłbym namalować dwa tysiące obrazów, a rynek by je wchłonął – potwierdza Wolfgang.