Dla piłkarzy Legii doping z trybun to coś, z czym mogą się spotkać tylko w meczach wyjazdowych. W Warszawie od kilkunastu miesięcy kibice protestują i zamiast wspierać drużynę, wyzywają właścicieli klubu. W ostatnim meczu z Piastem Gliwice dopingować zaczęli po ostatnim gwizdku.Trener Legii Jan Urban uważa, że właśnie w Poznaniu, gdzie Lechowi kibicować będą tłumy, okaże się, czy jego drużynę stać już na sukcesy. Urban do Warszawy przyszedł ponad rok temu, wywalczył wicemistrzostwo Polski, a przed rozpoczęciem obecnego sezonu zapowiedział, że po dokonanych wzmocnieniach Legię interesuje tylko pierwsze miejsce.
Początek był trudny, drużyna w kompromitującym stylu szybko odpadła z Pucharu UEFA, zakupieni piłkarze w większości okazali się za słabi nawet na ławkę rezerwowych. Urban zapewniał, że potrzeba tylko czasu, i okazało się, że miał rację. Legia wygrała pięć ostatnich meczów ligowych, strzelając 13, a tracąc tylko jednego gola.
Lech na wzmocnienia wydał najwięcej pieniędzy w historii, a trener Franciszek Smuda dostał wreszcie takich zawodników, jakich chciał. Przyznaje, że jeśli teraz nie wywalczy mistrzostwa, w Poznaniu zapewne podziękują mu za pracę.
Prawdziwą gwiazdą ligi okazał się bośniacki pomocnik Semir Stilić, który trafił do Lecha, mimo że obserwowany był przez wielki Arsenal Londyn. Obronę wzmocnił ulubieniec Smudy – Kolumbijczyk Manuel Arboleda, a do ataku sprowadzono Roberta Lewandowskiego, króla strzelców drugiej ligi w barwach Znicza Pruszków, który pokazał, że przeskok na poziom ekstraklasy wcale nie musi być długi i bolesny.
Smuda pracował kiedyś w Legii i od tamtego czasu mecze z warszawiakami to dla niego mecze o honor. We wszystkich wielkich klubach, w których podejmował się spełnienia ambicji właścicieli – udawało się, oprócz właśnie Legii, z którą pożegnał się bardzo szybko, bez sukcesów i w niemiłych okolicznościach. Teraz przyznaje, że nic nie sprawia mu takiej przyjemności, jak zwycięstwo nad drużyną ze stolicy.