Pierwszym i jak dotąd najciekawszym była „Śmierć rotmistrza Pileckiego” według scenariusza i w reżyserii Ryszarda Bugajskiego. Twórca słynnego „Przesłuchania” wysoko zawiesił poprzeczkę. Jego spektakl o jednym z najodważniejszych polskich żołnierzy (w tej roli Marek Probosz), po wojnie torturowanym i skazanym na śmierć, nie tylko głęboko poruszał, ale także wydobywał z niepamięci tę postać wielkiego patrioty. Przedstawienie uruchomiło lawinę, dzięki której zaczęły powstawać szkoły im. rotmistrza Pileckiego, a o jego dokonaniach młodzież zaczęła się uczyć się na lekcjach historii. Teoretycznie łatwiejsze zadanie miał Maciej Englert, który na Scenie Faktu wystawił dobrze znane „Rozmowy z katem” Kazimierza Moczarskiego. O sile spektaklu zdecydował obsadowy strzał w dziesiątkę – Piotr Fronczewski w roli hitlerowskiego zbrodniarza Jürgena Stroopa. To jedna z najwybitniejszych kreacji w dorobku aktora, który niepotrzebnie rozmienia się na drobne w serialach i teledyskach.
Ale Scena Faktu przyniosła też piękne role kobiece. Należy do nich aktorski popis Marii Pakulnis w „Słowie honoru” Krzysztofa Zaleskiego. To opowieść o dramatycznych, powojennych losach kapitan AK Emilii Malessy, która zatrzymana przez UB zgodziła się wyjawić nazwiska swoich podwładnych pod warunkiem, że ci nie zostaną aresztowani. Odkrywając ohydną manipulację po kilku latach bezskutecznych starań o ich uwolnienie popełniła samobójstwo. Pakulnis nakreśliła postać niezwykle oszczędnymi środkami, ale dzięki temu jej bohaterka stała się boleśnie prawdziwa.
Z kolei w „Stygmatyczce” (tegoroczna Grand Prix festiwalu Dwa Teatry w Sopocie) postać tytułową wspaniale zagrała Kinga Preis. Z wielkim wyczuciem, ale i ekspresją wcieliła się w polską stygmatyczkę – siostrę Wandę Boniszewską. Akcja toczy się w ciągu sześciu lat, gdy bohaterka sztuki – skazana na odosobnienie w szpitalach psychiatrycznych – podjęła walkę z radzieckim aparatem represji. Niemniej przejmująca jest Maria Ciunelis w „Sprawie Emila B.”. Tworzy tam przejmujący obraz matki nastolatka zabitego w niewyjaśnionych okolicznościach w stanie wojennym. Jej monologi przy oknie powinno się pokazywać młodym adeptom aktorstwa, by zrozumieli, jak sugestywnymi środkami wyrazu mogą być pauza i szept.
Mam wrażenie, że o sukcesie spektakli opartych na autentycznych wydarzeniach decyduje to, czy ich twórcy znajdą sposób na połączenie prawdy historycznej z nakreśleniem interesujących postaci, także drugiego i trzeciego planu. Czy potrafią opowiedzieć poruszającą, prawdziwą historię bez nachalnej publicystyki, pamiętając, że także w przypadku Sceny Faktu na pierwszym planie musi pozostać człowiek i targające nim namiętności. Autorom przedstawień, które zaliczyłem do „Złotej piątki”, w moim przekonaniu udało się to najlepiej.
[ramka][b]Złota piątka Sceny Faktu Teatru Telewizji według Krzysztofa Feusette'a[/b]