Na scenie lale malowane z całego świata szczerzą się w nadziei, a juror przed kamerą tłumaczy: „Nie oceniamy ciał, tylko osobowości”. Proszę bardzo, miał być wybór najpiękniejszej, zrobił się zlot absolwentek Cambridge. Tak jest zawsze. Miała być walka strongmana Pudzianowskiego z bokserem Najmanem, były 44 sekundy mordobicia. Jeden z zawodników zresztą telewizyjną fikcję poczuł chyba równie mocno jak strzały w potylicę.
Już wyjaśniam: bokser Najman tym się wsławił, że wystąpił przed rokiem w programie Big Brother. Nie jako gwiazda ringu, ale jako zwyczajny uczestnik. Liczył pewnie, że skoro nie umie dać po gębie, zrobi karierę jako bokser teoretyk. Tak to w końcu działa – wystarczy być na ekranie odpowiednią liczbę godzin i już się człowiek przepoczwarza w gwiazdę.
Ale kiedy wyszedł na ring z Pudzianowskim, publiczność zabiła go gwizdami. Strongman zaś, który najpierw czegoś dokonał, a dopiero potem zaczął „bywać”, dostał owacje na stojąco. Żeby tak brali z niego przykład młodzi aktorzy. Nie mogą. Zanim zdążą porwać publiczność, już ktoś chwyta za gumową rurkę i pompuje jednego z drugim do rozmiarów Roberta De Niro. J
ak ostatnio Karolina Korwin-Piotrowska w swoim nowym programie na TVN Style. Z reguły dość złośliwa i krytyczna, tym razem odjechała do krainy czarów, gdzie ukazał się jej, w całej swej doskonałości Borys Szyc. „Uwielbiamy o nim słuchać” – powtarzała w kółko. Skoro uwielbiamy, ni ma rady, trza mówić. „Jest bezczelny, jest inteligencki, Szyc jest jeden.
Testem dla aktora jest to, jak mówi monologi... testem dla aktora jest to, jak gra z amatorami... mamy aktora pokoleniowego... mamy aktora wielkiej klasy...”. I tak dalej, każda rola wybitna, każde pociągnięcie nosem – genialne. Ani słowa o kompromitacji, jaką było prowadzenie przez Szyca polsatowskiego „Rankingu gwiazd”, ani zdania o balangach, których podobno już sam bohater ma po dziurki w nosie.