„Jak nie może być lepiej, niech będzie śmieszniej” – powiedział Lech Wałęsa w poniedziałkowej „Kropce nad i”. I trzeba przyznać, że nikt nie potrafi tak pięknie wprowadzić tego hasła w czyn jak była głowa państwa. Ot, choćby w krótkiej historii wyboru obecnie panującego prezydenta: „Jak by nie było, to jednak robiłem karierę Kaczyńskiemu. Na moich plecach doszedł tak daleko. Na mojej walce, którą ja prowadziłem, a nie on, mógł zostać prezydentem. No i to wszystko u niego powinno zadziałać, by nie niszczył pięknych polskich zwycięstw”. Ale legendarny przywódca przyznał się, że jest coś, czego zazdrości Lechowi Kaczyńskiemu: „Ja też lubię, jak dziewczyny tu i ówdzie dają buziaka” – oświadczył Monice Olejnik na wieść, że urzędującego prezydenta całowała Doda.
„XXI wiek ma swoje prawa – pluralizm, demokracja, wolny rynek, Internet, epoka intelektu, informacji. I tutaj dużo przeciwko tej epoce zrobić się nie da” – wyraźnie zatroskany mówił Lech Wałęsa, konsekwentnie od lat będąc za, a nawet przeciw. „Nie zakładałem żółtego szalika” – ujawnił swój stosunek do ukraińskiej pomarańczowej rewolucji.
Bardziej pryncypialny stosunek do żartu w życiu publicznym ma Tadeusz Cymański: „Tam gdzie jest dramat, nie może być kabaretu”. I tu rodzi się pytanie, czy poseł Janusz Palikot to jest już dramat, czy jeszcze kabaret? Nawet Julia Pitera sobie z tym nie radzi: „No co ja mam zrobić? Przełożyć przez kolano i zbić mu pupę?” – pytała Tomasza Lisa na żywo. Pani minister, sam Palikot nie wymyśliłby lepszego happeningu.
[link=http://blog.rp.pl/Lutomski]blog.rp.pl/Lutomski[/link]