Prawą ręką kręci korbką katarynki, z której płyną dźwięki szlagieru „Pojedziemy na łów, na łów, towarzyszu mój”. Na katarynce klatka ze śpiącym tukanem. Na prawym ramieniu mężczyzny gumowy diabełek z siatką na motyle, na lewym lekko łysiejący anioł gryzący wargi bezwiednie, ale z wdziękiem. Wokół szyi owinięty żywy lis, skupiony przede wszystkim na sobie, choć czasem zerkający nieufnie w stronę przechodniów.
Poniżej lisa marynarka wojenna używana, skrojona schludnie i w terminie, choć przy kieszeniach koszmarnie upaćkana keczupem. Pod marynarką w zasadzie nic, jeśli nie liczyć kilku wpiętych bezpośrednio w skórę orderów kupionych okazyjnie na blogu. Dalej szelki, grube i mocne jak linki spadochronu, w kolorze lila złamanym z żółcią. Na szelkach spodnie luźne, tureckie, błyszczące nocą w lokalu, jeszcze bardziej oldskulowe niż buty.
Buty narciarskie szwajcarskie, o kilka numerów za duże, by mogły się w nich zmieścić pamiątki. Zdjęcie od młodego wyborcy z podpisem „Zostań w Chełmie”, albo język wyciągnięty z buta, w którym się było pierwszy raz na maturze. Tyle zarys ogólny. Na twarzy delikatna jak podmuch ze smażalni opalenizna, oblicze gładkie, na nosie okulary.
Janusz Palikot poprawia czapkę, przeciera czoło chusteczką w żółte kaczeńce, bierze oddech i zaczyna śpiewać na melodię piosenki „Jestem wesoły Romek”: – Jestem wesoły Janusz... (kręci głową niezadowolony, próbuje ponownie)... Jestem wesoły Donek... Lepiej. A może... (zaczyna nieśmiało)... Jestem wesoły Bronek... (rozpogadza się). Mam na przedmieściach domek... domek... W tym domku wodę, światło, gaz, więc popełniam tyle gaf... (wyciąga komórkę i dzwoni). – Halo? Tak, to ja. Jak to zmieniony? Chrypkę mam może. Aaa, rozumiem. Jasna sprawa, że zmieniony.
Oczy się trochę męczą, ale czego się nie robi. Co robię? Układam piosenkę dla kandydata. Wiem, cieszę się bardzo, doceniam, oczywiście, że doceniam. Tak jest, żadnych chamskich numerów, żadnego wibratora czy innych głupot, wiem. Zapisałem już wczoraj. A czy ja mogę mieć pytanie? Co ja mam robić, kiedy on zacznie gadać? Spokojny mam być? Ale to miała być przecież tylko udawanka, jak u niego. Że co? Że stracił pod Smoleńskiem pół rodziny, a ja nie? Halo, z kim ja rozmawiam?! To czemu pan nie mówi, że pomyłka?! Mówił pan, że numer zmieniony? Myślałem, że o mnie pan mówi „zmieniony” i że „niezły numer”. Halo? No, co za cham.