Na początku historia amerykańskich bogatych dzieciaków jeszcze bogatszych rodziców nie zrobiła furory i raczej powodowała uśmiech zażenowania na twarzy. W końcu po „Seksie w wielkim mieście", ambitniejszych „True Blood" i „Mad Man" nikt nie miał ochoty na bandę wystylizowanych, wymuskanych chłopaczków i dziewczynek, którzy przeżywają wręcz „antyczne dramaty" wybierając kolor szminki czy wzór na krawacie przed wyjściem do szkoły, do której oczywiście zawozi ich limuzyna. Wirus „Plotkary" zaatakował dopiero przy drugim sezonie, także w Polsce. Od tego momentu tabuny dzieciaków i nie tylko postanowiły, oczywiście na miarę swoich możliwości, dorosnąć do bycia Sereną, Blair, a przede wszystkim Jenny, której pikantne wypowiedzi o przyjacielu-wibratorze i domniemanym stosunku seksualnym z księdzem zainfekowały amerykańskie społeczeństwo. Okno do „amerykańskiego raju" zostało ponownie otwarte, w końcu „Plotkara" to: „wasze [i nasze] jedyne źródło informacji na temat skandalicznego życia elity Manhattanu".
Lata dziewięćdziesiąte zdominowało „Beverly Hills, 90210" jako synonim bogactwa i wizualizacja amerykańskiego sukcesu. Kiedy serial pojawił się w Polsce, tydzień w tydzień każdy szanujący się dzieciak śledził losy rodziny Walshów. Historia była banalnie prosta i wciągała przede wszystkim ze względu na możliwość szybkiej identyfikacji z parą głównych bohaterów, bliźniaków: Brendą i Brandonem. Rodzina z amerykańskiej klasy średniej dostaje szansę od losu i przekrada się do świata blichtru, szybkich samochodów i modnych kiecek za kilka tysięcy dolarów. Oczywiście ze względu na poprawność polityczną scenarzyści zadbali o walory edukacyjne filmu. Każdy rodzic, także w Polsce, oglądający „Beverly Hills, 90210" wspólnie ze swoimi pociechami mógł spać spokojnie. W końcu „bogactwo nie jest synonimem szczęścia", „liczy się tylko rodzina", „seks tylko z osobą, którą kochasz – jeśli jest to konieczne", a w sprawach aborcji, antykoncepcji, praw gejów (lesbijek jeszcze nie było), rasizmu czy antysemityzmu zawsze są dwie strony medalu. Narkotykom mówimy nie, od alkoholu trzeba trzymać się daleko. „Beverly Hills, 90210" nie było jednak konserwatywną papką dla republikanów. Aby uzyskać efekt kaznodziejski, trzeba było pokazać złe skutki wszystkich niepożądanych zachowań i na te właśnie sceny liczyła młodsza widownia. Zapanowała moda na sobowtórów. We wszystkich grupach nastolatków byli szalona Brenda, rozwiązła Kelly, outsider Dylan i piekielnie poważna Andrea. Dorośli patrzyli z przymrużeniem oka, czasami nawet z nostalgią, zanurzeni niejednokrotnie w swoim świecie wprost z „Dynastii" – nikt nie miał pojęcia, jaką „zbawienną" moc ma telewizja.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych pojawiły się cztery diablice z Manhattanu, które miały być odpowiedzią na wartości utrwalone w amerykańskim społeczeństwie lat osiemdziesiątych, w erze tzw. backlashu, kiedy mimo zdobyczy II fali feminizmu nastąpił pozorny powrót wartości konserwatywnych, które najczęściej propagowały kobiety. „Beverly Hills, 90210" był serialem „pobacklashowym", który przekonywał, że wybór współczesnej nastolatki jest bardzo prosty: kariera albo rodzina. Zła decyzja prowadzi do szaleństwa, frustracji i kłopotów, bez względu na to, czy jeździ się sportowym ferrari koloru purpury. „Seks w wielkim mieście" rozpoczął kampanię „prosingielską", dzięki której masowa publiczność ujrzała kobiety z różnymi aspiracjami, które w wieku trzydziestu lat są niezależne, pewne siebie i wciąż poszukują swojego miejsca, buntując się przeciwko stereotypom. W Polsce serial zrobił największą furorę na początku XXI wieku. Podobnie jak w USA, masa kobiet zaczęła utożsamiać się czterema głównymi bohaterkami, których wypowiedzi stały się wręcz kultowe. Od tego momentu wiele rzeczy nagle zaczęło być „gorgeous", a Mr Big miał nawet swoich polskich sobowtórów w biografiach wielu Polek. Historia Samanthy, Carrie, Mirandy i Charlotte wprowadziła widzów do świata nowojorskiej mody, świata Manolo Blahnika, Jimmiego Choo i bardziej znanych: Diora, Gucciego, czy Karla Lagerfelda. Wyjście na spacer w płaszczu od Balenciagi, z torebką Chanel przestało być szokujące. Wielki świat pokazów mody, błysków fleszy i wystawnych bankietów został okiełznany i oswojony. Wszystkie kobiety na niebotycznych szpilkach i panowie w piekielnie eleganckich garniturach stali się pozornie bliżsi, przede wszystkim dzięki możliwości obserwacji ich zwykłych kłopotów w ich niezwykłym świecie. W jednym z odcinków trzeciej serii „Seksu w wielkim mieście" Samantha – demon PR-u – przygotowuje bat micwę dla córki jednego z najbogatszych ludzi na Manhattanie. Podczas lunchu z przyjaciółkami przypadkiem spotyka swoją młodziutką klientkę w otoczeniu psiapsiółek. Trzynastoletnie dziewczynki noszą sukienki takie jak ona, podobnie rozmawiają o seksie oralnym i koniec końców zamawiają w prezencie dla „starszych" koleżanek butelkę najdroższego szampana... W tym właśnie momencie przyszedł czas na „Plotkarę".
Pozornie zamknięty świat Upper East Side wykreowany przez twórców „Plotkary" zbiera wszystkie doświadczenia wcześniejszych tasiemcowych produkcji. Jeśli zaakceptowaliśmy trzydziesto- i czterdziestolatki z Manhattanu, dlaczego nie mielibyśmy utożsamiać się z siedemnastolatkami. „Plotkara" jest jednocześnie sequelem „Beverly Hills, 90210" i prequelem „Seksu w wielkim mieście". Nie ma już mowy o edukacji i kaznodziejstwie, bo we współczesnym świecie Sereny i Blair rządzą bardzo proste zasady: albo należysz do elity, albo zostajesz z niej wykluczony. I choć dla większości młodych ludzi nie jest niczym dziwnym posiadanie grona najbliższych znajomych, którzy tworzą mikroświat – przebywają w tych samych miejscach, rozmawiają na te same tematy, chodzą razem na zakupy i w konsekwencji razem przeżywają pierwsze orgazmy, alkoholowe zgony i narkotyczne wizje, „Plotkara" wprowadziła nową jakość w postaci elitarności. Jeśli dorośli mogą mieć swoje zamknięte kręgi, w których liczy się pieniądz i status społeczny, dlaczego my nie możemy? Dodatkowo identyfikację z bohaterami wzmaga fakt, że twórcy serialu nie oparli się „najnowszym młodzieżowym trendom". Figura eleganckiej damy od stóp do głów ubranej w ciuchy od Chanel, została połączona z modą na emo, hipstersów i doprawiona odrobiną nuty artystowskiej. „Plotkara" ma jeszcze jedną zaletę, serial jest bezpośrednią odpowiedzią na nowoczesny świat iphonów, internetu i facebooka. Wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Tajemnice przestały istnieć, a plotki stały się głównym źródłem informacji na temat otaczających nas ludzi. Po trzeciej serii przestaje być ważne, kto z kim był, kto z kim miał romans, dlaczego? Bo praktycznie każdy z każdym przeżył sytuację intymną, która zakończyła się przynajmniej głębokim spojrzeniem w oczy albo pocałunkiem. Dramaty trwają zatem bardzo krótko, rozstania są burzliwe, miłości gorące, a zemsty słodkie. I choć brzmi to jak opis brazylijskiej telenoweli, w tym przypadku poziom kiczu został złagodzony poprzez środowisko, w którym rozgrywa się cała skomplikowana intryga. Doskonałym przykładem bohaterki, która najmocniej kreuje wzorce do naśladowania dla młodych ludzi jest przekorna Jenny Humphrey. Grająca ją Taylor Momsen dorastała na naszych oczach. Z cichej myszki zamieniała się w drapieżną kocicę, emo punkówę, a teraz, jak donoszą plotkarskie portale, stylizuje się na luksusową prostytutkę. Dzięki „Plotkarze" stała się kolejną rozpoznawalną gwiazdką, udziela pikantnych wywiadów, kłóci się publicznie z Rihanną i gra w ostrym zespole rockowym, zachęcając rówieśniczki do masturbacji, bo przecież kobiety (sic!) muszą czasem odczuwać przyjemność, której mężczyźni tak często nie mogą im dać...
W tym kotle trendów, stylów i mód trudno określić, jaki wzorzec dominuje we współczesnych społeczeństwach zachodnich i w Polsce. Na pewno ciekawe jest to, że coraz częściej po „Plotkarę" sięgają nie tylko nastolatki spragnione „kolorowego świata". Dwudziesto- i trzydziestolatki odmładzają się przeżywając dramaty nastolatków i niejednokrotnie stylizują się na serialowe bohaterki. Bo tak naprawdę po wyjściu z biurowca, w którym pracują, pierwszą rzeczą, na jaką mają ochotę, jest sprawdzenie facebooka, by zobaczyć, czy coś się zmieniło od dzisiejszego poranka.