Dziś zachodzą w nim procesy, charakterystyczne dla gwałtownie modernizujących się Chin. Film jest pozbawionym nostalgii, naturalistycznym portretem odchodzącego w przeszłość świata dzielnicy parterowych domków, z ciasnymi uliczkami, po których pędzą tanie skutery i na których bawią się dzieci, a staruszkowie wygrzewają się na progach domostw.

Wraz z tym światem kończy się życie bohaterki filmu, 75-letniej Jiang zamieszkałej w południowozachodniej prowincji. Kupiła tu dom w 1960 roku, po tym jak rząd wyrzucił ją z rodzinnej wsi, na miejscu której planowano drogę. Dziś znów żyje ze świadomością, że będzie musiała się wyprowadzić. Nie to jednak jest główną przyczyną jej zmartwień. Dzieci, którymi zajmowała się przez całe życie, nie potrafią odpłacić jej tym samym.

Ten brak uczuć ma całkiem konkretny wymiar – w Chinach dopiero trwają prace nad wdrożeniem systemu emerytur. Jiang jest więc całkowicie zależna od swoich pociech, które niezbyt chętnie dzielą się z nią wypracowywanym w pocie czoła zarobkiem. Na przykładzie losów staruszki autorzy pokazują ogarniającą Chińczyków znieczulicę, wzajemną niechęć i brak empatii.