Rzeczpospolita: 10 kwietnia to w Polsce gorąca data, może wywołać napięcia w związku z rocznicą katastrofy smoleńskiej i, niemal już, rytualnym wspominaniem tych, którzy zginęli. Miał pan świadomość, że taki jest również kontekst „Dziadów", które pokaże pan tego dnia?
Michał Zadara: 10 kwietnia to dobry dzień na refleksję, ponieważ kojarzy się z umarłymi osobami publicznymi. A III część „Dziadów" - w przeciwieństwie do pozostałych, bardziej prywatnych - dotyczy osób i spraw publicznych, takich jak władza, tortury, więzienie.
Romantyzm, w tym „Dziady", były już skazywane na zapomnienie, tymczasem wydarzenia z przed 5 lat, sprawiły, że powróciły z niespotykaną dotąd siłą. Zaskoczyło to pana?
Byłem raczej zaskoczony naiwnością odczytania romantyzmu - jego prostą, martyrologiczną interpretacją, bo romantyzm nie ogranicza się do narodowych tematów martyrologicznych. Do zrozumienia klęski wrześniowej „Dziady" się raczej nie przydadzą - chyba że jako dokument nadmiernej wiary w duchy i cuda.
„Dziady" są jednak dedykowane więzionym i zesłanym.