Polski bałagan, flamandzki lek

"Cyganeria" Agaty Dudy-Gracz wypada żenująco, zwłaszcza na tle zagranicznych spektakli poznańskiej Malty

Publikacja: 27.06.2010 18:42

"Cyganeria" Agaty Dudy-Gracz

"Cyganeria" Agaty Dudy-Gracz

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Dodana do oficjalnego nurtu festiwalu, a wystawiona na dziedzińcu starej gazowni "Cyganeria" Pucciniego zdominowała inaugurację poznańskiej Malty.

Pasuje do założeń tegorocznej edycji, bo wiele spośród 200 artystycznych zdarzeń rozgrywać się będzie w miejskiej przestrzeni. Malta chce w tym roku opowiadać o problemach człowieka we współczesnej aglomeracji. Oby jednak inni zrobili to lepiej niż reżyserka Agata Duda-Gracz.

[srodtytul]Tupet zamiast talentu[/srodtytul]

Ta "Cyganeria" jest wzorcowym przykładem działań artysty bez doświadczenia, ale pełnego pychy, któremu wydaje się, że biorąc się do dzieła obrosłego tradycją, on pierwszy przedstawi je w sposób nowy. Najczęściej jednak inni wykonali to już dawniej i lepiej.

W widowisku Agaty Dudy-Gracz nie ma tego, czego chciał Puccini – paryskiego Montmartre'u i malowniczej bohemy. Zamiast tego są zrujnowane, wielkomiejskie budynki. Schronili się w nich ci, których współczesna cywilizacja odrzuca, gdyż są biedni, niezaradni lub po prostu inni. Nie brak i takich, którzy sami odłączyli się od ludzkiego peletonu, bo nade wszystko cenią osobistą wolność i niezależność. To właśnie zdaniem Agaty Dudy-Gracz jest cyganeria 2010.

Ta pozornie oryginalna koncepcja powiela wszakże pomysł, na jaki 15 lat temu wpadł Jonathan Larson, twórca słynnego musicalu "Rent". Przeniósł akcję i bohaterów Pucciniego do nowojorskich slumsów i stworzył utwór dramaturgicznie ciekawszy i głębszy niż to, co w Poznaniu dopisano do operowego oryginału.

Nie jest grzechem Agaty Dudy-racz, że zmieniła czas i realia, dodała nowych bohaterów. Takie rzeczy zdarzają się dziś w teatrze operowym i przynoszą niekiedy interesujące rezultaty. W poznańskiej "Cyganerii" najbardziej denerwuje dyletanctwo i nieporadność reżyserki.

Oglądając to, co się dzieje na dziedzińcu gazowni, ma się wrażenie, że spektaklu nie poprzedziła żadna próba całości – od początku po finał. Każda scena jest popisem chaosu. Większość wykonawców musi się ratować jednym spojrzeniem, gestem, ruchem, który wymyśliła reżyserka, ale ile razy można to samo robić przez trzy godziny?

Ta "Cyganeria" po prostu lekceważy widzów. Reżyserka najwyraźniej założyła, że nikt nie zna oryginału. Nie oburzy się zatem na fakt, że na przykład uśmiercony przez nią Schaunard uniesie jednak głowę i zaśpiewa swoją kwestię zapisaną w partyturze. Bez sensu, bo niemającą żadnego związku z akcją.

Nie tylko słowa przestały być ważne, ale i muzyka Pucciniego. Całość powstała wbrew jej klimatowi, płynności i frazie. Oryginalne melodie mają dla Agaty Dudy-Gracz tę samą wartość brzmieniową, co dodana piosenka "O mój rozmarynie" czy przebój Marilyn Monroe z "Pół żartem, pół serio".

Można jedynie współczuć śpiewakom, którzy próbowali zaistnieć w totalnym bałaganie na dziedzińcu gazowni. On przytłoczył wszystko: godną najlepszych scen kreację Artura Rucińskiego w roli Marcella, ładnie wykonaną przez Remigiusza Łukomskiego arię Colline'a o płaszczu (tym razem bez płaszcza) czy staranne śpiewanie gości: Antonelli de Chiara (Mimi) i Sang Jun Lee (Rudolf).

[srodtytul] Każdy jest artystą [/srodtytul]

Na szczęście po premierze Agaty Dudy-Gracz Maltę przejęli mistrzowie flamandzkiego tańca i teatru. Ale "Out of Context – for Pina" Alaina Platela również się wpisuje w tematykę cyganerii we współczesnych realiach.

Bohaterowie to ósemka tancerzy: każdy jest artystą, a jednocześnie everymanem, bo sztuka się zdemokratyzowała. Dzisiaj w tańcu, jak w żadnej innej dziedzinie, spotykają się mistrzowie i zwykli ludzie. Razem szukają uniwersalnego języka.

– Słowa są poręczne do mówienia o polityce i sprawach społecznych, dlatego zostały zakłamane – mówi "Rz" Alain Platel. – Tylko w tańcu jest możliwe wyrażenie wszystkich kolorów, uczuć i doznań.

W "Out of Context" zbiegają się życiowe drogi flamandzkiego choreografa: teatr i terapia, od której zaczynał, pracując z psychicznie chorymi. Bohaterowie spektakli Platela cierpią na samotność, w tańcu próbują znaleźć porozumienie z drugim człowiekiem. Receptą na szczęście okazują się słowa "Zatańcz ze mną".

Inny wielki twórca flamandzkiego teatru Jan Fabre zawsze dotyka spraw ostatecznych. "Another Sleepy Dusty Delta Day" jest solowym popisem Artemis Stavridi pokazującej różne aspekty eutanazji.

– Nie ma wielkiej różnicy między dzisiejszymi czasami a średniowieczem – powiedział "Rz" Jan Fabre. – Dlatego przywołuję motto flamandzkich obrazów: memento mori. Pamiętaj o śmierci.

Spektakl jest głosem za prawem nieuleczalnie chorych do eutanazji. Do przyjęcia takiej postawy skłonił twórcę rak matki. Obserwując jej cierpienie, uznał, że on w podobnej sytuacji popełni samobójstwo.

Fabre, który nie unika drastycznych rozwiązań dramaturgicznych, pokazał odejście chorej osoby z pozycji opuszczonej kochanki. Inspirację stanowił przebój "Ode to Billy Joe" Bobby Gentry'ego z 1967 r. Mówi o dziewczynie próbującej sobie poradzić z nagłą śmiercią narzeczonego. Artemis Stavridi śpiewa piosenkę i stara się wcielić w postać mężczyzny. Do mocnej, freejazzowej muzyki tworzy balet codziennych gestów i czynności. Chce zrozumieć sens decyzji człowieka, który zapragnął odejść, by nie stanowić dla innych obciążenia.

Fabre jest okrutny i nie krzepi w naiwny sposób, tak jak Platel. U niego choroba oznacza śmierć. Każdy we własnym sumieniu musi zdecydować, co jest poza nią. Jedno nie ulega wątpliwości: memento mori.

[ramka]Przedstawienia, akcje, koncerty

Tegoroczna Malta (potrwa do 3 lipca) jest najważniejszym teatralno-muzycznym międzynarodowym festiwalem tego roku w Polsce. Największe wydarzenie teatralne to "The Truth About the Kennedy's" Luka Percevala z hamburskiej Thalii, spektakl o dynastii Kennedych, przypowieść o demokracji i współczesnym świecie mediów. Jan Lauwers i Needcompany pokażą "Sad Face/Happy Face", sceniczny traktat o różnych obliczach wojny, w trzech odsłonach.

Z kolei akcja Joanny Rajkowskiej "Marsz tyłem" ma charakter cywilizacyjno-społeczy. To konsekwencja instalacji "Minaret". Na fundamencie nieczynnego komina miał powstać minaret symboliczny. Zapewne nie powstanie. Lęk przed obcym okazał się zbyt silny. Synagogę zniszczono podczas wojny i do dziś służy poznaniakom jako pływalnia. Przemarsz happening rozpocznie się przed Katedrą Poznańską – punktami docelowymi będą nieistniejący jeszcze minaret-komin i synagoga-pływalnia.

Zaśpiewa wokalistka i aktorka Charlotte Gainsbourg (córka Serge'a Gainsbourga i aktorki Jane Birkin) oraz Abigall Hopkins (córka Anthony'ego). W finale zobaczymy "Dyskretny urok trójkątów, czyli namiętne show Tercetu Egzotycznego". Więcej: [link=http://www.malta-festival.pl" "target=_blank]www.malta-festival.pl[/link] [/ramka]

Dodana do oficjalnego nurtu festiwalu, a wystawiona na dziedzińcu starej gazowni "Cyganeria" Pucciniego zdominowała inaugurację poznańskiej Malty.

Pasuje do założeń tegorocznej edycji, bo wiele spośród 200 artystycznych zdarzeń rozgrywać się będzie w miejskiej przestrzeni. Malta chce w tym roku opowiadać o problemach człowieka we współczesnej aglomeracji. Oby jednak inni zrobili to lepiej niż reżyserka Agata Duda-Gracz.

Pozostało 94% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie