Poetycki spektakl Pippo Delbono na poznańskiej Malcie

Pippo Delbobo chorował na AIDS i chce zbawić ludzkość. Dennis Cooper drąży temat zbrodniczych obsesji – pisze Jacek Cieślak z Malta Festival

Publikacja: 05.07.2011 19:07

Marigia Maggipinto, tancerka Piny Bausch, jako poniżona Italia i broniący jej honoru śpiewacy Verdie

Marigia Maggipinto, tancerka Piny Bausch, jako poniżona Italia i broniący jej honoru śpiewacy Verdiego

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Podhasłem "Wykluczeni" na poznańskim festiwalu zderzyły się światopoglądy dwóch gejowskich artystów.

Zobacz galerię zdjęć

Najbardziej niebezpieczny pisarz Ameryki – tak piszą o Dennisie Cooperze. Ale gdy pojawił się w Paryżu, francuska reżyserka Giselle Viene nie wywiesiła namieście plakatów o treści "Poszukiwany żywy lub martwy", tylko zainspirowana jego pisarstwem, mocniejszym niż dramaty Sary Kane, realizuje o dlat spektakle oparte na prozie Amerykanina: o seryjnych mordercach i seksie połączonym z przemocą.

Bohaterem "Jerk" jest David Brooks. Odsiaduje wyrok za 27 morderstw na młodych gejach. Odtwarzając zbrodnicze akty, resocjalizuje się – co obserwują studenci psychologii. W teatrze w tej roli występują widzowie. A animowane przez Jonathana Capdevielle'a kukiełki odgrywają role ofiar.

Niewinność lalek będących zazwyczaj medium dziecięcego teatru podkreśla niedojrzałość bohaterów zagubionych w świecie okrutnych zabaw. Dla polskich widzów znokautowanych ostatnio film Jana Komasy "Salą samobójców" to krok w jeszcze bardziej przerażającą przyszłość. Oglądamy nastolatków, którzy padając ofiarą obojętności rodziców, szkoły, otoczenia, szukają akceptacji w ekstremalnych warunkach –w dark roomach i podwpływem narkotyków.

W "I Apologise" Cooper i Vienne uzmysławiają nie dającą się chwilami pojąć iluzję, w jakiej żyją młodzi. To multimedialna magma. A ponieważ pochłania coraz większe obszary życia, nie potrafią ocenić, co jest prawdą, a co pozorem. Wcielając się w awatary, śniąc, że są gwiazdami, stanowią idealny cel dla seksualnych maniaków. Ale są też tacy, którzy wybrali ostry seks i dragi z premedytacją. Samookaleczenie stanowi pierwszy krok do samobójstwa. Cooper i Vienne, podobnie jak Dostojewski, pokazują, że dla człowieka skazanego na okrucieństwo świata, którego nie da się pojąć, bywa ono jedynym aktem wolności.

Pipo Delbono wyrasta na świętego współczesnego teatru. Gdy chorował na AIDS wyzwolił się z obsesji śmierci, czyniąc dobro. Nie użala się nad swoim wykluczeniem, tylko przełamuje alienację innych: w poetyckich widowiskach integruje ludzi upośledzonych z profesjonalnymi aktorami.

Głównym bohaterem "After the Battle" jest Bobo, który spędził 50 lat w szpitalu psychiatrycznym. Na scenie wraz ze swoimi niedołężnymi kolegami współtworzy kompanię przypominającą rodzajowością typów zespół Tadeusza Kantora.

Delbono wyreżyserował spektakl o tym, jak nie mógł wystawić opery zamówionej przez teatr w Katanii na150-lecie zjednoczenia Włoch, ponieważ kultury dotknęły budżetowe cięcia. Zamiast rozpaczać, że najpierw odebrano mu chór, apotem orkiestrę – śmieje się z idiotyzmu administracji Berlusconiego. A to, na co nie dała mu pieniędzy, wyczarował, używając nieograniczonej wyobraźni, muzyki i aktorów.

W metaforycznej przestrzeni celi odgrywa fragmenty "Procesu" o tym, jak państwo i biurokracja chcą nas stłamsić. Przypomina słowa Passoliniego, że nowe media i reklama stworzyły totalitaryzm nowego typu. Przeciwstawia im pełne naiwności, wzruszające sceny Festiwalu Poezji urządzonego przez wójta malutkiego Marano, który lepiej od rządu wie, że kultura wnosi dożycia światło i daje nadzieję. Monumentalny, niemal patriotyczny charakter mają sceny z oper Verdiego. Bobo powiewa wtedy dumnie włoską flagą.

Delbono rozlicza się też z własną seksualnością. Wykorzystując domowe filmy, pokazuje ukochaną mamę – jak przygotowuje mu pierożki i domaga się wesołych spektakli z chrześcijańskim przesłaniem. Grozi, że inaczej nie przyjdzie do jego teatru. Pipo nie wierzy w Boga, ale parodiując nie bez szyderstwa swoje dawne erotyczne doznania, krzyczy, że człowiek nie może się zamienić w seksualne zwierzę. Ważniejsze od orgazmu jest dawanie dobra i nadziei.

Jedną z głównych ról odegrała Marigia Maggipinto, tancerka Piny Bausch. Pipo przypomina magiczną historię, gdy pojawiła się w szarych, przygnębiających dekoracjach, a wszyscy zapamiętali kwiaty. Bo Pina miała je w oczach

 

Podhasłem "Wykluczeni" na poznańskim festiwalu zderzyły się światopoglądy dwóch gejowskich artystów.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 97% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie