O samotności jest też „Irydion". Bohater dramatu Zygmunta Krasińskiego przegrywa i nie doprowadza do upadku Rzymu, bo zawiedli ci, na których liczył. Sięgnąwszy po ten tekst na jubileusz Teatru Polskiego, Andrzej Seweryn odwołuje się do premiery sprzed stu lat. Ale jak Irydion wydaje też wojnę tym, którzy niszczą świat jego wartości.
– W naszych czasach, gdy słowo się zdewaluowało i zwulgaryzowało, tym większego znaczenia nabiera ono w teatrze – uważa Andrzej Seweryn. W historyczno-filozoficznym tekście Krasińskiego dla współczesnego odbiorcy słów jest nadmiar. Trzeba wysiłku, by przedrzeć się przez ich gąszcz i dotrzeć do sensu rozważań o naszych zrywach powstańczych, o tragizmie klęski, o małości człowieka miotającego się między przeznaczeniem a opatrznością.
Z ogromnego tekstu wykroił jednak Andrzej Seweryn zwarty scenariusz opowieści o Irydionie, który zaślepiony zemstą wykorzystuje innych ludzi, a nawet poświęca najbliższych. Zrealizował dramat o człowieku za wszelką cenę realizującym swój plan, opowieść o doraźnych sojuszach i intrygach i o tym, że cel uświęca środki.
Brzmi to współcześnie, ale „Irydion" Seweryna nie komentuje nachalnie naszej rzeczywistości. Rozgrywa się poza konkretnym czasem w prostych, świetnych dekoracjach Magdaleny Maciejewskiej i kostiumach Doroty Kołodyńskiej, ale reżyser szanuje też operową koturnowość dramatu Krasińskiego. Każe zastygać aktorom w efektownych pozach, wiele scen urzeka plastyczną urodą, a całość wzmacnia fenomenalna muzyka tworzona na żywo przez świetne trio (Olo Walicki, Macio Moretti, Wacław Zimpel).