Mimo że w Polsce festiwali teatralnych jest dużo, to jednak realizowane już po raz 15. Spotkania Teatrów Narodowych są nie do przecenienia. Dają szansę wymiany spektakli, współpracy ze scenami narodowymi Europy.
Na zakończonej we wtorek edycji pojawiły się co najmniej trzy nazwiska, które byłyby ozdobą afisza Teatru Narodowego. Niekwestionowanym mistrzem jest Alvis Hermanis, jego spektakle pokazywane są na najważniejszych festiwalach. Stworzył niepowtarzalny styl, nietypowo komponując elementy rozmaitych konwencji teatralnych i estetycznych. Używając symboliki kultury Wschodu i Zachodu, buduje opartą na własnych pomysłach i fantazji niezwykłą rzeczywistość sceniczną.
Hermanis coraz chętniej sięga po literaturę rosyjską, stąd pokazywany w tym roku „Płatonow" z wiedeńskiego Burgtheater. Apetyt na zaproszenie łotewskiego artysty do realizacji w Polsce zaostrzyła z pewnością pokazywana wcześniej w Polsce inscenizacja „Panien z Wilka" Iwaszkiewicza.
Warto też powalczyć, by zrealizowała u nas spektakl Yana Ross, która pokazała na Spotkaniach znakomitą inscenizację „Naszej klasy" Tadeusza Słobodzianka. Urodzona w Moskwie reżyserka ma wyjątkowo barwne życie. Mieszkała w Rydze, wyjechała na Syberię, studiowała w moskiewskim GITIS, a potem przeniosła się do USA, gdzie ukończyła studia z reżyserii filmowej. Programy telewizyjne i filmy eksperymentalne przyniosły jej popularność, ale nie dały wystarczającej satysfakcji, jaką kiedyś dawał teatr. Zdecydowała się więc na studia reżyserskie w Yale.
Na Litwę ściągnął ją Oskaras Korsunovas. W „Naszej klasie" z Wilna zachwyciła niezwykle precyzyjną pracą z aktorem. Świetnie panowała nad scenami zbiorowymi. Dramat Słobodzianka zrealizowała z rozmachem jako uniwersalną przypowieść o złu drzemiącym w człowieku, jego zachowaniu w sytuacjach ekstremalnych, a także przewrotności historii. Powstało trzymające w napięciu, poruszające widowisko.