– To jest bardzo silny cios w prestiż Rosji – powiedział „Rzeczpospolitej” ekspert ds. Bliskiego Wschodu z moskiewskiego Centrum Carnegie Aleksiej Małaszenko.
– Tamtejsza wojna prawie zamieniła się w konflikt rosyjsko-amerykański. Dlatego tak ważną rolę odgrywali w nim najemnicy, formalnie działający prywatnie, a nie jako przedstawiciele państwa – dodał.
Ciężarówki z trupami
Tydzień temu oddziały rosyjskich najemników wynajętych przez firmę „Wagner” poniosły klęskę w starciu z Kurdami i armią amerykańską. Z przyczółka na wschodnim brzegu Eufratu (naprzeciw miasta Deir ez-Zor) Rosjanie niespodziewanie rozpoczęli nocą atak na stanowiska kurdyjskie, gdzie znajdowali się też Amerykanie.
Zarówno oni, jak i dowódcy kurdyjscy kontaktowali się z rosyjskimi oficerami po drugiej stronie rzeki, by powstrzymać szturm. Ale Rosjanie powiedzieli, że ich wojsk nie ma w tym rejonie. Gdy w czasie nocnego ataku Amerykanie zostali ostrzelani z jadących wprost na nich dziesięciu czołgów i 30 innych pojazdów, cofnęli się z wysuniętych pozycji, a na postępujących do przodu Rosjan spadła lawina rakiet i pocisków artyleryjskich. Ci z najemników, którzy to przeżyli, twierdzili, że „skakali z jamy do jamy, od domu do domu, ale Amerykanie wszystko niszczyli”. Podobno rosyjska artyleria wspierająca czołgi została zniszczona atakami dronów.
„Zabitych było tylu, że ciała z pola bitwy wywożono ciężarówkami Kamaz” – napisał w rosyjskiej sieci społecznościowej były dowódca Rosjan w Donbasie Igor Striełkow. Mimo upływu tygodnia liczba ofiar nadal nie jest znana. Striełkow podawał, że mogło zginąć od 25 do aż 644 najemników, z których większość była jego podkomendnymi z czasów walk przeciw Ukraińcom. Wiceprzewodniczący Dumy Igor Lebiediew twierdził z kolei, że „Wagner” stracił 200 ludzi. Ataman Specjalnego Bałtyckiego Okręgu Kozackiego Maksim Buga powiedział, że tylko z jego kozackich oddziałów z Kaliningradu co najmniej dziesięć osób zginęło nad Eufratem.