- Być może troszeczkę ich narasta, bo mamy zaburzenia w systemie testowym, ale niewątpliwie jest stabilizacja. To konsekwencja zastosowanych restrykcji - dodał.
Dr Rakowski zaznaczył przy tym, że "zmiana w charakterze krzywej jest tak poważna, że żadna zmiana procedur testowania nie mogła jej wprowadzić", ponieważ przejście z "przyrostu wykładniczego do linii prostej" (brak przyrostu dobowej liczby zakażeń - red.) to zmiana bardzo poważna.
- Trzeba pamiętać, że ta stabilizacja nie jest naturalną stabilizacją, tylko efektem wprowadzonych restrykcji. Gdybyśmy z nich zrezygnowali wówczas mielibyśmy powrót do przyrostu liczby wykrywanych przypadków - dodał. Zaznaczył, że spadek liczby zakażeń w Polsce wynika m.in. z zamknięcia w Polsce szkół.
Pytany o mniejszą liczbę testów dr Rakowski zwrócił uwagę, że "bierze się ona z liczby skierowań przez lekarzy POZ-u, do których zgłaszają się chorzy z symptomami". Jak dodał obecnie ludzie "oswoiwszy się z chorobą, wiedząc jak ona przebiega, wolą nie dzwonić do lekarza POZ-u i przechorować to w zaciszu domowym, bez testu, ponieważ wielu z naszych znajomych już tak przechorowało i jest przeświadczenie, że da się przechorować w domu".