„(O tym łagrze) słyszeliśmy jedno i to samo: niczego tam nie wolno. Poniżanie, nacisk psychiczny, przemoc fizyczna, groźby i całkowita izolacja” – napisali współpracownicy Nawalnego na jego stronie internetowej po serii rozmów z byłymi więźniami tzw. IK-2 („Isprawitielnaja Kołonija 2”).
Standardową procedurą jest bicie przez strażników świeżo przywiezionych więźniów. Dlatego wszystkich siedzących tam zdziwiło, gdy nowy transport 27 lutego nie został pobity. Okazało się, że przywieziono nim Nawalnego, skazanego na dwa lata i osiem miesięcy więzienia. Teraz opozycjonista siedzi w 14-dniowej kwarantannie, a władze mają dziewięć dni by oficjalnie poinformować jego bliskich, gdzie się znajduje. Ale nie spieszą się, to też jest forma nacisku.
Brama wejściowa do łagru. Więzień odprowadzany przez strażnika
Jednak współpracownicy opozycjonisty błyskawicznie (ale nieoficjalnie) dowiedzieli się, gdzie go zawieziono. Według informacji, jest to wzorcowy łagier należący do „czerwonych”. Rządzi nim administracja więzienna poprzez sieć więźniów, którzy zgodzili się współpracować z nią.
W nagrodę noszą czerwone opaski na rękawach i mogą wydawać polecenia innym skazanym. Część innych łagrów nazywana jest „czarnymi”, bo tam dominują więźniowie i ich nieformalna hierarchia „błatnych” („kryminalistów”). Za współpracę ze strażnikami można w "czarnych" zostać ciężko pobitym. Jeśli zemsta „bratwy” („ferajny”) nie dopadnie w toaletach lub łaźniach samego łagru, to na pewno w więzieniach przesyłowych, przez które przewożeni są więźniowie do innych łagrów (nikt nie jest bowiem pewny, że swój wyrok odsiedzi jednym miejscu – szczególnie więźniowie polityczni). Przy czym w trakcie transportu może ona zostać wymierzona przez zupełnie nieznanych więźniów.