– Nie możemy milczeć w obliczu rosnącej przemocy wobec Amerykanów azjatyckiego pochodzenia – powiedział prezydent Joe Biden, dzień po ty, gdy w centrum Manhattanu brutalnie pobita została 65-letnia nowojorczanka pochodzenia filipińskiego. Do zdarzenia doszło w środku dnia, w pobliżu Times Square. Kobieta szła do kościoła, gdy podszedł do niej mężczyzna i zaczął ją kopać, krzycząc „Nie pasujesz tutaj". Zajście zarejestrowane zostało na kamerze bezpieczeństwa budynku, przy którym do niego doszło. Opinię publiczną poruszyło też to, że leżącej na chodniku kobiecie nie pomogło trzech pracowników ochrony obserwujących scenę z drzwi wejściowych.
– To absolutnie obrzydliwe i oburzające – skomentował burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio i zaapelował do nowojorczyków o pomoc osobom, które padają ofiarami przemocy.
Trump dołożył
Doniesienia o dyktowanych nienawiścią rasową atakach na Azjatów znacznie wzrosły w ostatnim roku. Incydenty często podsycane są nieuzasadnionym przekonaniem, że Amerykanie azjatyckiego pochodzenia przyczynili się do rozprzestrzenienia się koronawirusa w USA. Komentatorzy podkreślają, że udział w tym miała retoryka byłego prezydenta Donalda Trumpa, który używał uznawanego za politycznie niepoprawne sformułowania „chiński wirus".
Szczególnie duży wzrost przypadków agresji w stosunku do Azjatów odnotowano w Nowym Jorku, wynika z danych gromadzonych przez California State University w San Bernardino. Mieszka tu około 1,2 miliona Azjatów, stanowiąc 14 procent populacji. Od początku roku nowojorski departament policji otrzymał 33 doniesienia o incydentach dyktowanych nienawiścią wobec osób azjatyckiego pochodzenia – od przypadków werbalnej agresji, poprzez pobicia lub napaści z nożem w ręku. Faktycznych przypadków przemocy jest o wiele więcej, bo – jak podają działacze społeczni – wiele ofiar nie zgłasza przestępczości ze względu na barierę językową, brak zaufania wobec policji oraz strach przed odwetem.
Mało pomocni są też świadkowie. Sparaliżowani sceną przemocy, z obawy o własne bezpieczeństwo, nie robią nic, by pomóc ofiarom. – Ten brak działania jest bolesny. Gdy staniesz się ofiarą, nikt ci nie pomoże – mówi w wywiadzie dla „NYT" Mon Yuck Yu, działacz społeczny.