Kraina przecięta meandrami rzeki Dyje. Znamy ją słabo, a kojarzymy głównie z przejściami granicznymi w Mikulowie i Znojmie, które mijamy zimą w drodze na alpejskie stoki, a latem na śródziemnomorskie plaże. Warto jednak zatrzymać się tutaj na dłużej. Morawy uwiodą nas spokojem, malowniczym krajobrazem i przyjemnym smakiem wina.
Rzymskim legionistom najeżone wapiennymi skałkami wzgórza nad rzeką Dyje musiały przywodzić namyśl przedgórze Alp. W drugim stuleciu po Chrystusie na nasłonecznionych południowych stokach stacjonujący pod wzgórzami Pálavy żołnierze Legio decima Gemina zasadzili rzędy winorośli. W ten sposób stworzyli coś, co przetrwało dłużej niż ich imperium. Uprawa winorośli i produkcja wina stały się istotnym elementem miejscowej kultury.
Do udoskonalenia technik uprawy przyczyniły się w średniowieczu zakony benedyktynów i cystersów, a w czasach późniejszych osadnicy z Niemiec i Szwajcarii. Kluczowe jednak znaczenie miały interesy wielkich rodów, zwłaszcza Liechtensteinów i Dietrichsteinów, które skupiły w swych rękach winiarski przemysł.
Świadectwem początków winiarskiej epopei są odnalezione przez archeologów nasiona oraz rzymski nóż, jakim ścinano kiści, tak zwany securis. Ustalono też, że najstarszą morawską winnicą jest Šobes nieopodal Znojma. Panują tam wyjątkowo korzystne warunki do uprawy winorośli. Podłoże jest wapienne, stoki są nasłonecznione, a z nad rzeki Dyje płynie wilgotne powietrze.
Unikalny jest też tutejszy krajobraz. Rzeka tworzy głęboki przełom. Śmiałym zakolem opasuje niezwykle jak na dzieło natury, regularnie okrojone wzgórze. Winnice rozciągają się na jego stoku. Do gospodarstwa Šobes nie ma wprawdzie dojazdu, chyba że rowerem, ale dzięki temu degustacji nie zakłócają odgłosy cywilizacji.