Ostatni radziecki przywódca postanowił bronić swojego dobrego imienia przed sądem.

Prezydentowi nie spodobały się reportaże, które pokazano w programach "Maksimum" i "Russkije Siensacii" uznawanych w Rosji za przykład najbardziej podłego i bulwarowego dziennikarstwa. Gorbaczowa oskarżono w nich o to, że po rozpadzie ZSRR przywłaszczył dwie dacze państwowe oraz 68 hektarów ziemi.

- To kłamstwo - twierdzi Gorbaczow. Tłumaczy, że po 15 latach nieustannej krytyki za okres pieriestrojki i rozpad ZSRR, której jest poddawany w Rosji, nauczył się spokojnie reagować na oskarżenia. Nie może się jednak pogodzić z ewidentnymi pomówieniami.

Zamiar złożenia skargi do sądu były radziecki prezydent ujawnił podczas spotkania ze studentami Akademii Medycznej w Petersburgu. Gościł tam z okazji otwarcia ufundowanego przez swoją fundację Instytutu Dziecięcej Hematologii i Transplantologii imienia Raisy Gorbaczowej, zmarłej w 1999 roku żony. To, że postanowił walczyć w sądzie, potwierdził w rozmowie z "Rz" jego rzecznik Władimir Poliakow. - Jestem przekonany, że Michaił Siergiejewicz potrafi znaleźć najlepszych adwokatów, którzy pomogą mu obronić godność i cześć przed sądem -powiedział.

Zdaniem Poliakowa rola i waga dokonań jego szefa dla świata i kraju jest w Rosji oceniana w sposób bardzo zniekształcony. Aby to poprawić, już wkrótce fundacja Gorbaczowa wyda książkę, w której znajdzie się szczegółowy opis polityki zagranicznej ZSRR w czasach pieriestrojki.