– Najpierw mówili, że jestem miłym facetem, który nie ma szans na zwycięstwo, bo nie ma pieniędzy. Potem, że może uda mi się coś osiągnąć w prawyborach w Iowa, ale to tyle. Ale udowodniliśmy, że treść liczy się bardziej niż pieniądze – mówi Mike Huckabee, czarny koń wyścigu po republikańską nominację.
To między innymi dzięki nagłemu wzrostowi notowań Huckabee tocząca się od roku kampania prezydencka zapowiada się nie tylko jako najdłuższa i najkosztowniejsza w historii, ale też jako jedna z najciekawszych. 3 stycznia zaczyna się seria wewnątrzpartyjnych prawyborów w kolejnych stanach. Ich zwycięzcy – jeden ze strony republikańskiej i jeden z demokratycznej – staną do walki przed właściwymi wyborami w listopadzie 2008 r. Lecz choć do pierwszego starcia w Iowa zostało już niewiele ponad dwa tygodnie, obstawianie zwycięzcy, szczególnie w wyścigu republikańskim, jest wielce ryzykowne. Maureen Dowd, publicystka „New York Timesa”, pisze wręcz o „dzikim zamęcie”, w jakim znalazła się ta kampania.Jeszcze niedawno doradca prezydenta Busha Dan Bartlett pół żartem, pół serio mówił, że Huckabee byłby świetnym kandydatem, ale ma śmieszne nazwisko i nikt go nie zna.
Dziś z byłego gubernatora Arkansasi baptystycznego kaznodziei już nikt się nie naśmiewa. Wydawszy niemal dziesięciokrotnie mniej na telewizyjne reklamy wyborcze w Iowa niż jego główny rywal w tym stanie były gubernator Massachusetts Mitt Romney, Huckabee wyszedł zza pleców mormońskiego milionera i wyprzedza go dziś w lokalnych sondażach o 10 punktów procentowych. A przecież na placu boju pozostaje niedawny wyraźny lider peletonu, były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, który nadal ma minimalną przewagę w notowaniach ogólnokrajowych.
Szanse na zwycięstwo ma też senator John McCain, początkowy faworyt, którego kampania nieomal upadła w połowie roku. – Ten facet najlepiej ze wszystkich kandydatów będzie potrafił zjednoczyć nasz kraj – oznajmił niezależny senator Joe Lieberman, który ogłosił swe poparcie dla kandydatury McCaina i wczoraj włączył się do jego kampanii w kluczowym stanie New Hampshire. A Lieberman, były demokratyczny kandydat na wiceprezydenta, który został odrzucony przez swą partię ze względu na poparcie dla wojny w Iraku, jest w tym regionie bardzo popularny. Co więcej, w niedzielę za McCainem opowiedziała się najbardziej opiniotwórcza gazeta w stanie Iowa „Des Moines Register”. McCain liczy więc na to, że zwycięstwo w jednym z pierwszych prawyborczych starć, np. w New Hampshire lub Iowa, pozwoli mu nabrać impetu przed decydującym starciem na początku lutego.
Na to samo, tyle że w wyścigu demokratów, liczy senator Barack Obama. Jego głównym problemem jest to, że choć jest lubiany, wyborcy powątpiewają w jego „wybieralność”. – To taki miły człowiek, bardzo przystojny i mądry, ale nie wiem, czy dałby radę pokonać bardziej doświadczonego republikanina. Dlatego chyba jednak głosować będę na Clinton – wyjaśnia nam Anita Gonzales, fryzjerka z Waszyngtonu. Podobnie myśli wielu zwolenników partii demokratycznej. Senator Clinton stara się to wykorzystywać. – Kiedy ostatnio zdarzyło się, byśmy wybierali na prezydenta kogoś, kto w momencie ogłoszenia kandydatury ma zaledwie rok doświadczenia w Senacie? – pytała podczas niedzielnego wystąpienia.