Przywódca akcji Toleafoa Solomona Toailoa mówił oburzony o sposobie, w jaki zakomunikowano o planowanej zmianie. Premier nieoczekiwanie pojawił się w telewizji i oznajmił, że od 1 lipca 2008 roku samochody będą jeździć inaczej.

Według protestujących najbardziej zagrożone będą dzieci, które mogą mieć problem z bezpiecznym przejściem przez jezdnię. Trudno też będzie się przyzwyczaić kierowcom. Poza tym zmiana oznacza też konieczność przeróbek samochodów. Szacuje się, że koszty całej operacji wyniosą równowartość 1,8 miliarda złotych.

Władze kraju są jednak dobrej myśli. Ich zdaniem samochody przystosowane do ruchu lewostronnego, które można kupić w Australii i Nowej Zelandii, będą tańsze od „prawostronnych” kupowanych dziś w USA. Postanowiono jednak odłożyć wprowadzenie nowych przepisów do 1 lipca 2009 roku.