Były okopy, jest walka na otwartym polu

Ameryka się zmieniła, pochodzenie kandydata nie ma już znaczenia. Rozmowa Piotra Gillerta z Michaelem Baronem, znanym konserwatywnym publicystą, komentatorem telewizji Fox News.

Aktualizacja: 04.02.2008 10:40 Publikacja: 03.02.2008 18:37

Były okopy, jest walka na otwartym polu

Foto: AFP

Ostatnie godziny przed superwtorkiem, gdy odbędą się prezydenckie prawybory w ponad 20 stanach, kandydaci do nominacji spędzili na gorączkowych staraniach o głosy wyborców. Prowadząca w sondażach wśród demokratów Hillary Clinton i Barack Obama przemierzają kraj od Kalifornii po Nowy Jork. Lider republikańskiego wyścigu John McCain stara się o głosy na południu kraju, a także w północnym stanie Massachusetts, którego gubernatorem był jeszcze niedawno jego główny rywal Mitt Romney.

Widział pan już niejedne wybory. Co istotnego widzi pan w tej kampanii?

Michael Barone, znany konserwatywny publicysta, komentator telewizji Fox News:

Pozostawiliśmy za sobą dekadę wojny w okopach, gdy naprzeciw siebie były dwie armie mniej więcej tych samych rozmiarów. Nie było dezercji, wszyscy kurczowo trzymali się swoich pozycji, walka toczyła się o bardzo niewielkie skrawki terytorium, które decydowały o zwycięstwie jednych i porażce drugich. Widać to było w wynikach kolejnych wyborów, nie tylko prezydenckich, ale i do obu izb Kongresu. Teraz przeszliśmy do czegoś nowego, przeszliśmy do ery walki na otwartym polu.

Co wywołało taką zmianę?

Wiele rzeczy: niekompetencja obecnej administracji, Katrina, Irak. Ludzie są znacznie bardziej otwarci. Ma to poważne następstwa dla kampanii wyborczych. W wojnie w okopach wydarzenia były dość przewidywalne, a dobrze przygotowane strategie miały duże szanse powodzenia. W wojnie w otwartym polu wszyscy się pogubili. Strategie wszystkich czołowych kandydatów zawiodły. McCain miał najwięcej szczęścia, bo jego strategia posypała się pierwsza, już w lecie. W rezultacie przyjął nową, która w gruncie rzeczy polegała na czekaniu, aż całej reszcie powinie się noga. I okazało się, że miał szczęście. Thompson stracił impet, zanim go nabrał, Giuliani doznał implozji, Huckabee pokonał Romneya w Iowa i tak dalej. Dlatego wydaje się, że to McCain zdobędzie republikańską nominację.Strategia Hillary Clinton była jasna: wygrać w Iowa, wygrać w New Hampshire, bang, bang i po sprawie. Nie udało się – przegrała w Iowa, o mały włos nie przegrała w New Hampshire.

Czy chce pan powiedzieć, że to koniec podziału na Amerykę czerwoną (republikańską) i niebieską (demokratyczną)?

Błędem byłoby zakładanie, że w listopadzie stany czerwone będą głosować na czerwono, a stanu niebieskie na niebiesko i o wszystkim rozstrzygnie kilka stanów niezdecydowanych. Czyli, że oglądać będziemy w zasadzie powtórkę z roku 2000 i 2004. W walce McCain kontra Clinton czy McCain kontra Obama rozkład głosów może wyglądać inaczej niż w pojedynkach Busha z Gore’em czy Kerrym.Myślę, że zobaczymy znaczące przesunięcia elektoratu. Jeśli kandydatem demokratów będzie Clinton, możemy być świadkami dawnej polaryzacji, bo ona wywołuje reakcje powodujące podobne podziały jak te w 2000 czy 2004 roku. Niespełna połowa wyborców ją uwielbia, a niespełna połowa nienawidzi. Z Obamą jest inaczej. Ma większy od Clinton potencjał wzrostu. Ale i większy margines możliwego spadku.

Może na otwartym polu strategia jednoczenia wyborców wokół nadziei ma szanse się sprawdzić?

To bardzo atrakcyjny przekaz. Ludzie chcą go słyszeć, bo mają dosyć podziałów. Obama znakomicie komunikuje ten przekaz, ale utrzymanie go może być bardzo trudne. Clinton i jej ludzie mogą podjąć próbę jego zdeptania. Stojąc przed wyborem: przegrać w pięknym stylu czy wygrać w okropnym, bez wahania wybiorą tę drugą opcję. Obama jest znacznie mniej polaryzującą osobowością. Cztery lata temu Kerry miał w wyraźnej pogardzie wszystkich, którzy go nie popierali, Bush też wysyłał wyraźne sygnały: jeśli nie jesteś z nami, nie lubimy cię. Obama takich sygnałów nie wysyła.

A jego rasa – jakie ma znaczenie?

Działa na jego korzyść. Większość Amerykanów uważa, że byłoby świetnie mieć czarnego prezydenta. Sam czułbym się z tym znakomicie. Ameryka bardzo się w ostatnich dziesięcioleciach zmieniła. To że ktoś jest czarny, jest mormonem czy katolikiem włoskiego pochodzenia, nie ma już takiego znaczenia jak kiedyś, nie dyskwalifikuje kandydata na prezydenta. Myślę jednak, że nominację zdobędzie Hillary Clinton po trudnej, nieprzyjemnej walce. Choć może to pobożne życzenie republikanina.

Wielu ludzi mówi, że McCainowi byłoby łatwiej wygrać z nią niż z Obamą? Ale uda mu się wygrać walkę o rdzeń własnej partii?

Republikanie mają McCainowi za złe jego reformę finansowania kampanii politycznych, która ich zdaniem narusza swobodę wypowiedzi, jego stanowisko w sprawie ocieplenia klimatu, sprzeciw wobec ulg podatkowych Busha i tym podobne. Ale wydaje się, że jako prezydent nie podejmowałby decyzji szczególnie kontrowersyjnych dla republikańskiej bazy. Wiele jego wcześniejszych posunięć było efektem wojny, jaką prowadził z Bushem. McCain to fighter. Jest Szkotem, a Szkoci to górale, którzy nigdy się nie poddają. Ale gdzieś w okolicach 2004 roku, a więc w czasie gdy Kerry zapowiadający wyjście z Iraku zaproponował mu kandydowanie na wiceprezydenta z ramienia partii demokratycznej, McCain uznał, że dość tej walki, że trzeba poprzeć Busha. Nie z miłości do prezydenta, ale z przekonania, że tę wojnę trzeba wygrać. On nie jest idealnym kandydatem – jest za stary, często nie potrafi kontrolować złości – ale jako konserwatysta nie mam większych problemów z jego kandydaturą.

A Romney? Ma jeszcze szansę?

Musiałby odnieść znaczący sukces we wtorek. Nie wydaje mi się, by mu się to udało. Jego największą siłą jest doświadczenie menedżerskie i aura eksperta od rozwiązywania problemów. Wielu ludzi uważa, że jest nieszczery i zupełnie nie liczyłby się w tym wyścigu, gdyby nie miał tyle pieniędzy.

Ostatnie godziny przed superwtorkiem, gdy odbędą się prezydenckie prawybory w ponad 20 stanach, kandydaci do nominacji spędzili na gorączkowych staraniach o głosy wyborców. Prowadząca w sondażach wśród demokratów Hillary Clinton i Barack Obama przemierzają kraj od Kalifornii po Nowy Jork. Lider republikańskiego wyścigu John McCain stara się o głosy na południu kraju, a także w północnym stanie Massachusetts, którego gubernatorem był jeszcze niedawno jego główny rywal Mitt Romney.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019