Gdy polski premier składał wieńce przed moskiewskim pomnikiem ofiar stalinizmu, na Kremlu odbywało się posiedzenie Rady Państwa. – Na świecie został rozpętany nowy wyścig zbrojeń. Musimy umocnić nasze narodowe bezpieczeństwo – mówił prowadzący spotkanie Władimir Putin.
Dodał, że NATO niebezpiecznie zbliżyło się do granic Rosji. – W Rumunii i Bułgarii są nowe amerykańskie bazy, a w Polsce wkrótce będzie tarcza antyrakietowa. Rosja potrzebuje do 2020 roku nowej strategii budowania swoich sił zbrojnych – podkreślił.
Gdy jednak trzy godziny później rosyjski prezydent spotkał się z premierem Tuskiem, z jego ust popłynęły zupełnie inne słowa. – Polska jest dla Rosji jednym z najważniejszych partnerów w Europie. Wiemy, że w Polsce mamy wielu przyjaciół. Nie mniej przyjaciół ma Polska w Rosji.
Gospodarz Kremla podkreślił, że mówiąc o problemach w obustronnych relacjach, „nie należy dramatyzować”. – Mimo wspólnych wysiłków, nie udało nam się popsuć naszych stosunków – żartował podczas spotkania z Tuskiem.
– To polityka kija i marchewki. Z jednej strony Putin chce sprawdzić, na ile jest sobie w stanie pozwolić wobec rządu Tuska. Z drugiej pokazuje, że jest gotowy do pewnej normalizacji – powiedział „Rz” były szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Zalewski.