– Rosja ma prawo użyć siły w obronie swoich obywateli w Abchazji – powiedział wczoraj Siergiej Mironow, numer trzy w kremlowskiej hierarchii, szef Rady Federacji, izby wyższej rosyjskiego parlamentu.
Wtórują mu inni rosyjscy oficjele. – Gruzja zachowuje się prowokacyjnie. Można odnieść wrażenie, że ktoś nieodpowiedzialny szuka pretekstu do wojny – oświadczył ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin, cytowany przez agencję RIA-Nowosti. Siergiej Szamba, szef dyplomacji Abchazji, powiedział z kolei dziennikowi „Kommiersant”, że Rosja może ulokować na terytorium jego republiki swoje bazy wojskowe. Władze abchaskie oficjalnie zezwoliłyby na obecność rosyjskich żołnierzy poza już istniejącą bazą w Gudaucie. Mieliby oni ochronić republikę przed ewentualnym atakiem ze strony Gruzji. Abchascy dyplomaci przekonują, że mają powody do obaw, ponieważ – według ich informacji – gruzińskie wojska zmierzają ku granicy.
Dyplomatyczną ofensywę prowadzi też Tbilisi. Wczoraj Gruzini oświadczyli, że zablokują negocjacje na temat przyjęcia Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). – Domagamy się, by polecenie ustanowienia bezpośrednich więzów z Abchazją i Osetią Południową, wydane rządowi przez prezydenta Putina, zostało odwołane. Stoi ono w sprzeczności z zasadami WTO – oznajmił gruziński wiceminister ds. rozwoju gospodarczego Wachtang Ledżawa.
O zaogniającej się sytuacji na Kaukazie gruzińscy dyplomaci rozmawiają też z przedstawicielami 26 państw członkowskich NATO. Gruzja oczekuje, że poruszą oni ten problem jutro podczas obrad NATO – Rosja. Gruzini zabiegają też, by UE i OBWE przejęły od Rosji misję pokojową w Abchazji i Osetii Południowej.
Zdaniem gruzińskiego analityka Koby Likwikadze plany umieszczenia nowych rosyjskich baz w Abchazji to marzenie ściętej głowy. – Wątpię, by Moskwa podjęła tak ryzykowną decyzję. Byłoby to naruszenie wszelkich ustaleń międzynarodowych – tłumaczy „Rz”.