Rząd wydał tak zwany dekret bezpieczeństwa zaostrzający sankcje za pospolite przestępstwa i ułatwiający walkę z mafią. Gdy zaakceptowany przez prezydenta Giorgio Napolitano i opozycję dokument wrócił do senatu, koalicja rządząca zaproponowała poprawkę. Według niej zawieszone na rok miałyby zostać procesy za mniej groźne przestępstwa popełnione przed czerwcem 2002 roku.
Sądy miałyby się zająć tylko tymi sprawami, w których z powodu przedawnienia odpowiedzialności mogą uniknąć groźni przestępcy. Opozycja podniosła larum, że w ten sposób zablokowane zostanie postępowanie przeciw premierowi Silvio Berlusconiemu podejrzewanemu o korupcję.
Premier ruszył do kontrataku – napisał list do senatu, tłumacząc, że padł ofiarą „politycznie motywowanego” sędziego, i zażądał odsunięcia od sprawy Nicoletty Gandus. Opozycja oskarżyła premiera o próbę wpływania na wymiar sprawiedliwości. Mimo tych, podzielanych przez prezydenta, zastrzeżeń senat przyjął poprawkę głosami rządzącej koalicji. Na sali doszło wówczas do awantury, a deputowani lewicowej opozycji demonstracyjnie ją opuścili.
Nicoletta Gandus należy do lewicowego stowarzyszenia sędziów Magistratura Democratica i wielokrotnie publicznie nazywała Berlusconiego „oszustem” i „zagrożeniem dla demokracji”. Włoskie prawo przewiduje w takich sytuacjach możliwość przeniesienia procesu do innego sądu.
Efektem awantury jest to, że Włochom grozi powrót do wydawałoby się zakończonej po wyborach politycznej wojny, która przez lata paraliżowała kraj. Bez wsparcia opozycji niemożliwe będzie zreformowanie rozdętej, pasożytniczej machiny polityczno-administracyjnej i wymiaru sprawiedliwości czy choćby zwiększenie uprawnień premiera, który obecnie bez zgody parlamentu nie może zmienić ministra.