Wyspa Wężowa to jedna wielka skała położona 300 kilometrów od ukraińskiej Odessy. W 1948 roku komunistyczny rząd Rumunii przekazał ją w prezencie władzom w Moskwie. Po upadku ZSRR wyspa o powierzchni półtora kilometra kwadratowego znalazła się w rękach Ukrainy i do dziś znajduje się pod kontrolą Kijowa.
– Ukraińska kontrola nad nią jest nielegalna. To Rumunia ma historyczne prawa do wyspy – mówi „Rz” Cristian Parvulescu, znany rumuński komentator polityczny. Sprawa trafiła do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. We wrześniu, jak właśnie podały rumuńskie media, rozpoczną się pierwsze przesłuchania.
– Dla Sowietów wyspa była punktem strategicznym. Dzięki niej mogli kontrolować Rumunię i narzucać jej swoją dominację. Dziś Ukraina, która ma problem z Rosjanami na Krymie, dzięki Wyspie Wężowej chce kontrolować Morze Czarne – tłumaczy Parvulescu.
Tak naprawdę konflikt dotyczy jednak wydzielenia wyłącznej strefy ekonomicznej wokół wyspy i udziału w niej obu krajów. Dziś Rumunia i Ukraina szacują, że pod powierzchnią morza znajduje się 10 milionów ton ropy i około miliarda metrów sześciennych gazu. Ale do chwili wydzielenia strefy nie mogą ich wydobywać.
– Nam nie chodzi o samą wyspę. Jestem przekonany, że gdy proces przed międzynarodowym trybunałem się zakończy, powstanie firma, która będzie mogła wydobywać ropę. Na razie mogliśmy prowadzić tylko badania – mówi „Rz” rumuński ekspert ds. stosunków międzynarodowych Iulian Chifu.