Sprawa wywołuje wiele emocji i politycznych kłótni, bo film „Il sangue dei vinti” (Krew zwyciężonych) opowiada o zbrodniach popełnionych przez włoskich komunistów tuż po wojnie. Dla lewicy to rewizjonizm i apologia faszyzmu, dla prawicy – obalenie mitu i koniec zmowy milczenia. Film nakręcił znany reżyser telewizyjny Michele Soavi na podstawie książki Giampaola Pansy o tym samym tytule, która odtwarza losy niektórych z około 20 tys. ofiar egzekucji i linczów, do których doszło we Włoszech w ramach rozliczeń z faszyzmem.
Przypomina, że najliczniejsza komunistyczna partyzantka wierna Moskwie (do połowy 1946 r. celem Włoskiej Partii Komunistycznej było związanie kraju z ZSRR), walcząc z Niemcami i faszystami, prowadziła równocześnie rewolucję, w ramach której mordowani byli ideologiczni wrogowie: niekomunistyczni partyzanci, właściciele ziemscy, księża, dyrektorzy fabryk, lekarze oraz żony, rodzice i dzieci faszystów. Wielu antyfaszystów chciało odkupić w ten sposób faszystowską przeszłość, a przy okazji zlikwidować świadków. Dopiero we wrześniu 1946 r. szykujące się do zbrojnej proletariackiej rewolucji komunistyczne podziemie złożyło broń. Sprawcy zbrodni nie zostali ukarani.
Książka naraziła Pansę, znanego lewicowego publicystę i pisarza, na zmasowany atak lewicy. Wyzwano go od neofaszystów i rewizjonistów. Na jego spotkaniach autorskich pojawiały się lewicowe bojówki. W mediach lewicowi intelektualiści dokonali na nim linczu. Nikt przy tym nie negował faktów. Może dlatego, że Pansa znalazł je w archiwach komunistycznego ruchu oporu. Krytyka obracała się wokół pytania: „Komu to służy?”. Oskarżono Pansę o odgrzebywanie niechlubnej przeszłości w imię interesów politycznych.
Włoska lewica jest niezwykle przywiązana do mitu komunistycznej partyzantki. Trudno się jej dziwić, bo mit bohaterów, którzy z powodów patriotycznych walczyli z faszyzmem, legitymizował ich wejście do powojennego parlamentu, a potem objęcie władzy. Każda inna wersja wydarzeń napotyka ostrą reakcję. Polemika, właściwie awantura o przeszłość, toczy się nadal. Pansa napisał kilka kolejnych książek o fałszywym micie lewicy. Ostatnią, „I gendarmi della memoria” („Żandarmi pamięci”), poświęcił opluwającym go adwersarzom. W działalność żandarmów pamięci świetnie wpisują się kłopoty filmu „Il sangue dei vinti”.
Obiecane wsparcie Ministerstwa Kultury wielokrotnie wycofywano, by wymusić zmiany w scenariuszu. Gdy film powstał, zapanowała wokół niego zmowa milczenia. Festiwal w Wenecji go odrzucił. Rzymski zrobił to samo, ale wybuchł skandal, więc zostanie zaprezentowany na specjalnym pokazie.