Rz: Czy kryzys nie gwarantuje demokratom prezydentury?
Kenneth Warren:
W normalnych warunkach byłoby już pewnie po wyborach. Słaba gospodarka zwykle sprzyja demokratom, ludzie chętniej głosują na nich w czasach kryzysu – tak było w 1992 roku, gdy wygrał Clinton. Choć to Kongres ma większy wpływ na gospodarkę, ludzie z reguły obwiniają za gospodarcze tarapaty administrację prezydencką – ta zaś jest republikańska. A więc republikanie powinni ponieść w wyborach prezydenckich klęskę. Ale to nie są normalne wybory. Nie dość, że są w nich dwie dzikie karty – Obamy i Palin – to dla wielu wyborców kwestia rasy jest ważniejsza niż wszystkie inne.
Amerykanie nie zechcą głosować na Murzyna, nawet gdy alternatywą jest „więcej tego samego”?
Nie mówię o całym elektoracie, ale o tej jego części, która zdecyduje o wyniku wyborów. Rozstrzygną się one głosami niezdecydowanych wyborców z kilku kluczowych stanów. Jak wiemy z badań, są to słabo wykształceni ludzie, bardzo podatni na manipulację. McCainowi, który pod wieloma względami reprezentuje podobną linię jak Bush, udało się przekonać znaczną część tego elektoratu, że stanowi nową jakość, że wraz z Palin poradzi sobie z kryzysem. I choć widać wyraźnie, że Palin brak kwalifikacji do tego stanowiska, wielu ludzi dało się przekonać. Do tego dochodzi niechęć do czarnego kandydata.