– Ja bym ogrodził nasz kraj drutem kolczastym. Dojeżdżam do pracy Orient Expressem –tak nazywam mój tramwaj numer 6. Nikt nie mówi tam po niemiecku. Słychać tylko serbski, bułgarski, turecki – żali się „Rz” Viktor Obermayer, informatyk z Politechniki Wiedeńskiej. Obermayer mieszka w Favoriten, X dzielnicy Wiednia. 30 procent jej mieszkańców to Turcy, Serbowie, Czarnogórcy i Rumuni. Na wymalowanej sprejem klatce schodowej kłócą się młodzi ludzie. Wyje magnetofon: – Huk, brud i smród. Szlag mnie trafia, kiedy widzę, jak tureckie rodziny rezerwują sobie miejsce na parkingu. Nie mam gdzie postawić auta. W sklepach drą gęby na sprzedawców. Plują i śmiecą na ulicach.Wykorzystują nasz system socjalny. Wie pan, jak wyglądał Wiedeń przed dziesięciu laty? Spokój, czystość, poczucie stabilności. A teraz kto kupi moje mieszkanie wdzielnicy imigrantów? – pyta.

Tylko 36 procent Austriaków jest zadowolonych z członkostwa w Unii, choć w 1994 roku za wstąpieniem do Wspólnoty głosowało ich 67 procent. – Politycy obiecywali gruszki na wierzbie. Zdrożały żywność, lekarstwa, czynsze. Ludzie nie są głupi. Kiedy koncern petrochemiczny ÖMV przenosi centralę do Bukaresztu, wiedzą, że Unia znów zabrała im pracę – mówi „Rz” Franz Neuerbauer, pracownik poczty z Wiener Neustadt. –Wielu nadal przechowuje szylingi. W pończochach, szufladach, komodach. Kupiliśmy autobus i co miesiąc wyjeżdżamy w teren. Wymieniamy szylingi na euro. A autobus zawsze wraca pełen – przyznaje Ewald Nowotny, prezes banku centralnego.

Szanse głównych rywali: Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPÖ) i Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) były w piątek wyrównane (29:27). Ale jedna trzecia Austriaków nie wiedziała, na kogo głosować. Tylko skrajna prawica zyskuje punkty. Austriacka Partia Wolności (FPÖ) i Sojusz na rzecz Przyszłości Austrii (BZÖ) mają razem26-procentowe poparcie. Takie jak socjaldemokraci lub chadecy. Kryzys między chadecją i socjaldemokracją narastał od wielu miesięcy. Ale bezpośrednią przyczyną rozpadu koalicji w lipcu stało się oświadczenie lidera socjaldemokratów Wernera Faymanna, który uznał, że po odrzuceniu traktatu lizbońskiego przez Irlandię również Austriacy powinni zatwierdzić unijną konstytucję w referendum. Jego wypowiedź wywołała burzę. Deputowani ratyfikowali bowiem traktat24 kwietnia. W czasie debaty na temat ratyfikacji posłowie FPÖ i BZÖ porównywali ratyfikację do aneksji Austrii przez III Rzeszę w 1938 roku. Organizacja Ratujcie Austrię zorganizowała przed siedzibą kanclerza kilkutysięczną demonstrację i zebrała wymaganych 100 tysięcy podpisów potrzebnych do rozpisania referendum. Podczas czwartkowej debaty w telewizji Faymann powtórzył, że na drodze referendum powinnysię decydować losy wszystkich unijnych traktatów. Według politologów socjaldemokraci, którzy tracili punkty, zyskali na irlandzkim referendum, bo postawili na eurosceptycyzm. – Złapali wiatr w żagle. Wyczuli pismo nosem – mówią.Znaleźli też wpływowego sponsora –„Kronen Zeitung”. Ten bulwarowy dziennik czyta co drugi Austriak. Naczelny Hans Dichand, który kieruje swoim imperium z 16. piętra wieżowca na Mutlgasse, atakuje Brukselę bez pardonu. „Ci przeklęci chadecy posyłają nasze ciężko zarobione pieniądze do Brukseli” – oburza się Ewald Hagel z Kronzdorf.

–Austria dla Austrii! – skanduje tłum na wiecu BZÖ w Wiener Neustadt. – Teraz chodzi o nas, Austriaków – przekonuje Jörg Haider, przywódca BZÖ. – Wiedeń nie może być drugim Stambułem – agituje Heinz Christian Strache. Kiedyśobaj kierowali FPÖ, ale ich drogi się rozeszły. Obaj atakują UE, imigrantów,islamizację Europy. Haider zakazał budowania meczetów w Karyntii, gdzie jest premierem. Strache zasłynął z rasistowskich haseł: „Wiedeń dla Wiedeńczyków”. Wielką niewiadomą są młodzi. Po raz pierwszy do urn pójdą 16-latkowie. Manuel Sottel jest mechanikiem i kończy szkołę wieczorową. To jeden z 360 tysięcy uczniów, którzy zamierzają skorzystać ze swojego prawa. – Głosuję na Strachego. To fajny facet.Ubiera się elegancko, ma forsę, jeździ na motorze –twierdzi. – Haider i Strache to genialni populiści. Mają magię przyciągania młodzieży – mówi „Rz” politolog PeterUlram.