Niemiecka kanclerz wyraziła nadzieję, że do 10 października rosyjskie wojska w strefach bezpieczeństwa na terytorium Gruzji zostaną zastąpione przez międzynarodowych obserwatorów.
Rozmowy odbywają się w ramach kolejnych rosyjsko-niemieckich konsultacji rządowych. Pani kanclerz towarzyszy siedmiu ministrów, w tym szef dyplomacji. To zdecydowanie mniejsza reprezentacja niż dwa lata temu, kiedy do Tomska przyleciała z prawie całym swym gabinetem. — Jest to wynik ochłodzenia w relacjach Berlin—Moskwa po wydarzeniach w Gruzji — poinformowała dzisiaj rano telewizja publiczna ARD.
Angela Merkel kilkanaście dni temu zapowiadała, że rozmowy w Petersburgu będą dowodem, że nawet w tak trudnych czasach „rozmowy są jedyną odpowiedzią”. Mówiła to w kontekście konfliktu w Gruzji. — Po wydarzeniach na Kaukazie i pewnym ochłodzeniu wzajemnych relacji, kanclerz Merkel wysyła sygnały pojednawcze — pisał we wtorek „Süddeutsche Zeitung”. Kilka tygodni wcześniej Angela Merkel była bardziej zdecydowana. Oznajmiła prezydentowi Miedwiediewowi w Soczi, że Rosja wyraźnie przesadziła z reakcją na wydarzenia w Osetii Południowej. — Było to najostrzejsze ze sformułowań, których użyła Merkel — pisały wtedy niemieckie media.
[srodtytul]Moskwa rozczarowana starą Unią [/srodtytul]
— Rosja nie pozwoli się wciągnąć w konfrontację z Zachodem — zapewniał wczoraj w Berlinie rosyjski ambasador Władimir Koteniew. Nie krył, że Moskwa jest rozczarowana postawą Niemiec i innych „starych” członków UE wobec konfliktu w Gruzji. Zapowiedział, też że Rosja przedstawi w Petersburgu propozycję opracowanie niezależnej ekspertyzy na temat tego, kto rozpoczął ostatnią wojnę na Kaukazie. Berlin nie pali się do uczestnictwa w takim przedsięwzięciu. — Rosjanie wywierają na Merkel presję w nadziei, że przełamie lody, co byłoby sygnałem dla innych krajów, aby poszły śladem Niemiec — ocenia z Petersburga, Cornelius Ochmann ekspert Fundacji Bertelsmanna. Zdaniem Ruprechta Poleza (CDU) szefa komisji zagranicznej Bundestagu Rosja jest daleka od uczciwego partnerstwa z UE. — Musimy jednak przyjąć ją taką jaka jest, a nie jaką byśmy sobie życzyli — konkluduje w dzisiejszym artykule dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ)