Bój o kontrolę nad Senatem

Wyborcy w Minnesocie i na Alasce głosowali na senatorów ponad tydzień temu, ale walka wciąż trwa. Losy wyborów ważą się przy „zielonym stoliku”

Aktualizacja: 14.11.2008 02:10 Publikacja: 13.11.2008 19:45

Bój o kontrolę nad Senatem

Foto: AFP

„Franken dogania Colemana” – donoszą media w Minnesocie. „Dramatyczny zwrot w pojedynku Begicha ze Stevensem” – emocjonuje się prasa na Alasce. Niezorientowany czytelnik mógłby pomyśleć, że kampania do Senatu USA w tych stanach jeszcze się nie zakończyła. Ale wyborcy już dawno się wypowiedzieli – kłopot w tym, że wciąż nie jest jasne, po czyjej stronie.

Przyczyną przedłużającej się procedury liczenia głosów są istniejące w obu stanach ułatwienia dla wyborców – mogą oni głosować korespondencyjnie (tzw. absentee ballot) lub oddawać swój głos przed oficjalnym dniem wyborów. Wszystkie te głosy nadchodzą przed wyborami, ale zliczane są po nich, w ostatniej kolejności. I to właśnie jest źródłem obecnych emocji.

Szczególne towarzyszą walce w Minnesocie, gdzie do niedawna pewny zwycięstwa republikański senator Norm Coleman stoi przed groźbą dotkliwej porażki z rąk byłego satyryka Ala Frankena. Wyjątkowo brudna kampania, która zdaniem wielu obserwatorów sięgnęła bruku, zaowocowała brakiem wyraźnego zwycięzcy i oskarżeniami o wyborcze oszustwo pod adresem demokratów.

Media okrzyknęły już Minnesotę nową Florydą – w nawiązaniu do pamiętnych wyborów prezydenckich w 2000 roku, gdy, zdaniem wielu, nieprawidłowości w systemie wyborczym w tym stanie zmieniły bieg historii.

W jednym z okręgów członek komisji wyborczej „odkrył” na przykład po wyborach 100 dodatkowych głosów na Frankena. Wcześniejsze przeoczenie tłumaczy zmęczeniem. W innym okręgu członek komisji znalazł w swym samochodzie 32 karty przesłane wcześniej przez wyborców głosujących korespondencyjnie, dzięki którym Frankenowi udało się odrobić jeszcze parę głosów straty.

A liczy się rzeczywiście każdy głos: przy niemal 3 milionach oddanych Coleman prowadzi z przewagą zaledwie 206, czyli o jedną siedmiotysięczną punktu procentowego.

Sekretarz stanu Minnesota Mark Ritchie zarządził ponowne przeliczenie wszystkich głosów przez specjalną, pięcioosobową komisję – złożoną z czterech sędziów i niego samego. Republikanie zaczęli krzyczeć „foul play!”, zauważając, że Ritchie to polityk Partii Demokratycznej i trudno go uznać za bezstronnego arbitra.

Walka o głosy trwa także na Alasce. Reprezentujący ten stan w Senacie od 40 lat republikanin Ted Stevens, uznany niedawno przez sąd za winnego korupcji, stara się zachować swój fotel w walce z demokratą Markiem Begichem.

Zwycięzcą w dniu wyborów był Stevens, który dostał 4 listopada o 3 tysiące głosów więcej od swego rywala. Radość republikanina była jednak przedwczesna, wciąż do zliczenia pozostawało bowiem ponad 60 tysięcy głosów oddanych korespondencyjnie, przed wyborami, lub zakwestionowanych przez komisje wyborcze. Ich liczenie wciąż trwa. Po dodaniu niespełna jednej trzeciej Begich wyszedł na prowadzenie trzema głosami.

Wyniki wyborów w Minnesocie, na Alasce oraz w Georgii, gdzie zarządzono powtórkę (żaden z kandydatów nie przekroczył wymaganego progu 50 procent), mają ogromne znaczenie dla układu sił w Kongresie. Demokraci mają w kieszeni co najmniej 57 mandatów w Senacie, ale brakuje im właśnie trzech, by osiągnąć całkowitą kontrolę nad izbą wyższą Kongresu.

[ramka][b]8000 beduińskich kuzynów Obamy[/b]

Plemię izraelskich Beduinów ogłosiło, że jest spokrewnione z Barackiem Obamą.

– Wiedzieliśmy o tym od lat, ale nie chcieliśmy nic mówić, żeby nie wpłynąć na wynik wyborów w USA – powiedział brytyjskiemu „Timesowi” Abdul Rahman Sheikh Abdullah, jeden z przywódców plemienia mieszkającego w wiosce Bir al Maksour w Galilei. – Wysłaliśmy już do Obamy list, w którym poinformowaliśmy go o całej sprawie – dodał.

Choć na razie sztab prezydenta elekta nie odpowiedział Beduinom, członkowie plemienia nie mają żadnych wątpliwości, że jest ich dalekim kuzynem. Fakt ten odkryła 95-letnia matka Abdullaha, oglądając w telewizji wystąpienie senatora z Chicago. Zauważyła, że Obama jest niezwykle podobny do jednego z afrykańskich robotników, który pracował dla plemienia w latach 30. Beduini zatrudniali wówczas wielu Murzynów, którzy z czasem brali sobie żony z ich społeczności. Po kilku latach wracali zaś z nową rodziną do Afryki. Pracownik, o którym mowa, miał być bliskim krewnym kenijskiej babci Obamy, a co za tym idzie wszyscy członkowie plemienia mieliby być spokrewnieni ze słynnym amerykańskim politykiem.

Abdullah twierdzi, że dysponuje „niezbitymi dowodami” na poparcie swojej tezy: dokumentami i starymi zdjęciami. Nie chce ich jednak pokazać dziennikarzom, gdyż – jak twierdzi – obiecał matce, że najpierw dostanie je Obama. Wraz z innymi członkami plemienia Abdullah szykuje się już do wzięcia udziału w delegacji, która pojedzie do Waszyngtonu. Pytanie tylko, czy nowy prezydent USA zechce przyjąć swoich samozwańczych kuzynów. [b]—p. z.[/b][/ramka]

„Franken dogania Colemana” – donoszą media w Minnesocie. „Dramatyczny zwrot w pojedynku Begicha ze Stevensem” – emocjonuje się prasa na Alasce. Niezorientowany czytelnik mógłby pomyśleć, że kampania do Senatu USA w tych stanach jeszcze się nie zakończyła. Ale wyborcy już dawno się wypowiedzieli – kłopot w tym, że wciąż nie jest jasne, po czyjej stronie.

Przyczyną przedłużającej się procedury liczenia głosów są istniejące w obu stanach ułatwienia dla wyborców – mogą oni głosować korespondencyjnie (tzw. absentee ballot) lub oddawać swój głos przed oficjalnym dniem wyborów. Wszystkie te głosy nadchodzą przed wyborami, ale zliczane są po nich, w ostatniej kolejności. I to właśnie jest źródłem obecnych emocji.

Pozostało 84% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022