– Naprawdę żałuję, że nie możemy dalej działać w tej koalicji. Wierzę jednak, że tak będzie najlepiej – powiedział Geir Haarde na konferencji prasowej w parlamencie. Polityk centroprawicowej Partii Niepodległości zasugerował przy tym, że dalsze trwanie rządu jest niemożliwe z powodu postawy jego koalicyjnego partnera: socjaldemokratów kierowanych przez szefową dyplomacji Ingibjorg Solrun Gisladottir.
– Nie mogliśmy się zgodzić na żądanie socjaldemokrartów, którzy się domagali przejęcia kontroli nad gabinetem – powiedział Haarde. Koalicyjni partnerzy pokłócili się o to, w jaki sposób przeciwdziałać katastrofie gospodarczej, do jakiej doszło w Islandii pod wpływem światowego kryzysu. – Potrzebujemy silnego przywództwa. Działania rządu nie były wystarczająco zdecydowane – powiedziała pani Gisladottir.
Upadek rządu jest o tyle niespodziewany, że Haarde już w piątek zapowiedział, iż poda gabinet do dymisji. Miał on jednak zarządzać państwem do 9 maja, kiedy w Islandii odbędą się przyspieszone wybory. Nie- wykluczone, że decyzję o natychmiastowej dymisji przyspieszyła antyrządowa demonstracja, do której doszło w sobotę w Reykjaviku.Co teraz? Eksperci przewidywali, że schedę po Haardem przejmie właśnie pani Gisladottir. Miałaby ona utworzyć nową koalicję i rządzić, aż do majowych wyborów. Szefowa dyplomacji nie pali się jednak do tego zadania. Wczoraj oświadczyła, że nie zamierza się ubiegać o stanowisko premiera. Nieoficjalnie mówi się, że powodem jej decyzji może być nowotwór mózgu.
W tej sytuacji Haarde nie wyklucza sformowania na cztery miesiące gabinetu jedności narodowej. Choć chciałby, żeby na jego czele stanął ktoś z jego partii, eksperci oceniają, że jest to mało prawdopodobne. Islandczycy domagają się bowiem zdecydowanych zmian.
Jeżeli premierem zostanie przedstawiciel lewicy prawdopodobnie z pracą pożegna się szef banku centralnego, a Islandia będzie się starała nawiązać bliższe stosunki z UE. Były to główne postulaty, jakie socjaldemokraci wysuwali w ostatnich tygodniach wobec Haardego. Do tej pory Islandia starała się trzymać na dystans od Unii. Swój dotychczasowy dostatek opierała na gigantycznie rozbudowanym systemie bankowym.