14 lutego 2005 roku zamachowiec-samobójca podjechał ciężarówką wyładowaną materiałami wybuchowymi w pobliże kolumny samochodów, w której znajdował się były premier Rafik Hariri. W potężnej eksplozji oprócz polityka zginęły 22 osoby.
Podejrzenia padły na Syrię, która pod pretekstem zapewnienia stabilności krajowi pogrążonemu w latach 1975 – 1990 w wojnie domowej, od 30 lat utrzymywała w Libanie swoje wojska.
Hariri zasłynął jako biznesmen, który odbudował centrum Bejrutu ze zniszczeń wojny domowej. Jako polityk zdecydowanie domagał się wycofania syryjskich wojsk i walczył z politycznymi wpływami Damaszku. Do jego osobistych przyjaciół zaliczali się m.in. prezydent Francji Jacques Chirac i król Arabii Saudyjskiej. Po zamachu Syria znalazła się pod tak wielką presją, że zgodziła się wycofać z Libanu.
Damaszek zapewniał, że nie ma nic wspólnego z zamachem, ale dochodzenie ONZ wykazało, że w spisku mogli brać udział przedstawiciele syryjskich tajnych służb, a nawet przyrodni brat prezydenta Baszara Asada. Syryjskie władze zgodziły się współpracować ze śledczymi, pod warunkiem, że dochodzenie nie będzie wykorzystywane do celów politycznych.
– Przez ostatnie cztery lata współpraca Syrii była zadowalająca – przyznał kanadyjski prokurator Daniel Bellemare podczas niedzielnego posiedzenia otwierającego działalność trybunału w Hadze.