5 tysięcy policjantów i tyle samo demonstrantów – tak wyglądała brytyjska stolica na dzień przed szczytem z udziałem przywódców grupy najważniejszych państw świata G20.
– Wstydźcie się! Szturmować banki! – skandowały tłumy w londyńskim City. Rozpoczęło się wielkie plądrowanie sprzętu i dokumentów. W okolicy Bank of England rozegrała się regularna bitwa. W ruch poszły koktajle Mołotowa, jajka, krzesła. Do akcji wkroczyła policja. 32 osoby trafiły do aresztu. Wieczorem się okazało, że w czasie demonstracji doszło do tragedii. Londyńska policja poinformowała, że jeden z protestujących zmarł.
W tym czasie w rezydencji amerykańskiego ambasadora odbywało się długo oczekiwane, pierwsze spotkanie Baracka Obamy z Dmitrijem Miedwiediewem. Amerykańska administracja zapowiadała „nowy początek” w relacjach z Rosją. Nastąpił on w postaci wspólnego oświadczenia o rozpoczęciu rozmów o odnowieniu wygasającego z końcem tego roku traktatu START. Nieformalnie, przedstawiciele obu dyplomacji mówią o możliwości zredukowania arsenału głowic nuklearnych z obecnych 2200 do 1500 po każdej ze stron. Zarys porozumienia ma powstać do lipca. Wtedy Obama, jak sam wczoraj ogłosił, ma złożyć wizytę na Kremlu.
– To próba otwarcia nowego rozdziału w polityce kontroli i nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia. Wyraźnie widać, że w tej kwestii Waszyngton i Moskwa będą współpracowały ze sobą znacznie lepiej niż za rządów Busha – ocenia w rozmowie z „Rz” były ambasador USA w Moskwie James Collins.
[srodtytul]Wiele nas łączy, trochę dzieli[/srodtytul]