Jak podpadłem grodzieńskiej milicji

Zjazd reżimowego Związku Polaków odbył się w tajemnicy. Czy dlatego, że nowy prezes nie zna polskiego?

Aktualizacja: 14.09.2009 03:04 Publikacja: 13.09.2009 20:43

Piotr Kościński w Mińsku

Piotr Kościński w Mińsku

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Sobota, 9 rano. Wyjeżdżam spod domu w Łosośnie na przedmieściach Grodna – dawna wieś, dziś spokojne osiedle domków jednorodzinnych. Dwieście metrów dalej stoi radiowóz, milicjant macha pałką. Każe wysiąść. – Czuć od pana zapach alkoholu. Jedziemy na badanie – mówi. Białoruska milicja nie ma alkomatów, badania przeprowadza się w szpitalu psychiatrycznym. Jeden z dwóch prowadzących mnie milicjantów mówi przez radiotelefon o „osobie z listy”. Jestem na jakiejś liście? Wreszcie badanie, obecna jest konsul dyżurna z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie.

Dmucham do alkomatu. Wynik: 0,00. Lekarka z uśmiechem wypisuje protokół: – Proszę się podpisać, pan jest trzeźwy. Milicjant przeprasza, ale nadal się upiera, że „wyraźnie czuł zapach wódki”. Tymczasem zjazd uznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi już trwa. Delegaci są w środku, nie sposób z nimi porozmawiać. Obradują w położonych na końcu miasta zakładach azotowych. Przed siedzibą dyrekcji stoi kilkunastu mężczyzn. Jeden z nich zagradza mi drogę.

– Pan dokąd? – pyta.

– A kim pan jest? – odpowiadam.

– Naczelnik służby bezpieczeństwa – mówi. Przepuszcza po pokazaniu akredytacji białoruskiego MSZ.

– Panu odmówiono akredytacji – mówi odpowiedzialna za media Helena Bohdan, szefowa oficjalnego „Głosu znad Niemna” (przez grodzieńskich Polaków nazywanego gadzinówką).

– Dlaczego? Czy zjazd jest tajny? – pytam.

– Nie wiem. Tak zadecydował komitet organizacyjny – mówi. „Na pocieszenie” dodaje, że będę mógł przyjść na konferencję prasową po zakończeniu obrad. Ale strażnik z ochrony zakładów azotowych nie pozostawia żadnych złudzeń: – Ja pana i tak nie wpuszczę. Takie polecenie.

Po pół godzinie pojawiają się dziennikarze białoruscy. – Byliśmy tylko na wystąpieniu prezesa Józefa Łucznika, potem kazano nam wyjść. Około 16 zjazd jeszcze trwa – kończą się wybory nowego prezesa. Na zewnątrz budynku krążą goście honorowi... szef obwodowego wydziału ideologii, szef miejskiego wydziału ideologii. Już poszedł minister kultury, były ambasador w Polsce, Paweł Łatuszka.

Wreszcie pojawia się białoruski dziennikarz z wiadomością, że wybrano prezesa. To Stanisław Siemaszko, właściciel hotelu Siemaszko w Grodnie i innych licznych firm. Był jedynym kandydatem. W piątek, w przeddzień zjazdu, w „Głosie znad Niemna” ukazał się ogromny wywiad z nim z licznymi zdjęciami. Opowiada w nim o swej matce, która uczyła go polskiego i prowadziła do kościoła. A na końcu mówi, jaki szok przeżył, gdy się dowiedział, że kierownictwo „reżimowego” ZPB ma zakaz wjazdu do Polski. „Jedni Polacy zakuli w kajdany innych Polaków” – przekonuje. I zapowiada ze złoży skargę do Parlamentu Europejskiego, aby „winni zostali ukarani”. Jednocześnie nie mówi nic o represjach, jakie spotkały nieuznawaną przez władze prezes ZPB Andżelikę Borys i jej współpracowników.

Wreszcie koniec obrad. Delegaci nie chcą ze mną rozmawiać. Tadeusz Kruczkowski – były prezes ZPB, który na czele milicji w 2005 r. szturmował siedzibę związku, w której urzędowała Borys, i występował w antypolskich programach w białoruskiej telewizji – denerwuje się: – Pan tu o nie wiadomo czym pisze, a ja mam zakaz wjazdu do Polski. Takie łamanie demokracji pana nie ciekawi?

Delegaci rozmawiają ze sobą przeważnie po rosyjsku, tylko nieliczni po polsku. Próbuję ich zagadywać, pytam, jak widzą przyszłość związku. Odwracają głowy. – Proszę rozmawiać z prezesem. Wreszcie idzie nowy prezes. Podchodzę i proszę o chwilę rozmowy.

– Już późno, muszę iść – odpowiada po rosyjsku.

– Ale dosłownie minutkę.

– Była konferencja prasowa – mówi. Gdy wyjaśniam, że mnie nie wpuszczono, robi zdziwioną minę i dodaje: – No, jak nie wpuszczono, to i ja niczego nie powiem.

[ramka]

Represje władz

[b]Krótka historia ZPB[/b]

W 2005 r. odbył się w Grodnie zjazd Związku Polaków na Białorusi, który wybrał na prezesa Andżelikę Borys. Ale białoruskie władze nie uznały jego wyników. Milicja siłą opanowała siedzibę związku, a władze zorganizowały nowy zjazd w Wołko- wysku, w którym wzięli udział jedynie posłuszni reżimowi działacze. Wybrano tam na prezesa Józefa Łucznika. Na panią Borys i jej współpracowników spadły zaś represje. Polski rząd uznawał i uznaje kierownictwo ZPB z Andżeliką Borys na czele, które nadal funkcjonuje mimo skrajnie niesprzyjających warunków.

Kilka miesięcy temu obradował w Grodnie kolejny (nielegalny z punktu widzenia władz) zjazd ZPB, który ponownie wybrał na prezesa panią Borys. Władze odpowiedziały kolejnymi represjami. „Reżimowy” związek zwołał zjazd do Grodna. Wyłanianie delegatów nadzorowały lokalne wydziały ideologii.[/ramka]

Sobota, 9 rano. Wyjeżdżam spod domu w Łosośnie na przedmieściach Grodna – dawna wieś, dziś spokojne osiedle domków jednorodzinnych. Dwieście metrów dalej stoi radiowóz, milicjant macha pałką. Każe wysiąść. – Czuć od pana zapach alkoholu. Jedziemy na badanie – mówi. Białoruska milicja nie ma alkomatów, badania przeprowadza się w szpitalu psychiatrycznym. Jeden z dwóch prowadzących mnie milicjantów mówi przez radiotelefon o „osobie z listy”. Jestem na jakiejś liście? Wreszcie badanie, obecna jest konsul dyżurna z Konsulatu Generalnego RP w Grodnie.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021