Według lewicowej gazety lada chwila sąd rozstrzygnie, czy Baltasar Garzon, który posłał do więzienia setki terrorystów z ETA i wydał nakaz aresztowania generała Augusta Pinocheta, złamał prawo, zarządzając śledztwo w sprawie ofiar wojny domowej. W artykule „Garzon na celowniku” „El Pais” sugeruje, że jeśli nie uda się posadzić sławnego sędziego na ławie oskarżonych za przekroczenie uprawnień, to zostanie wznowione trzykrotnie zamykane śledztwo dotyczące wykładów, które wygłosił w Nowym Jorku, nie informując hiszpańskiego wymiaru sprawiedliwości, że dostał za nie 1,7 mln dolarów. Tak czy owak sąd dobierze się do Garzona – twierdzi dziennik.
Sąd Najwyższy rozpatruje skargę złożoną przez Manos Limpias (Czyste Ręce), konserwatywny związek zawodowy urzędników. Zarzucił on sędziemu Garzonowi, że uciekając się do „sztuczek prawniczych”, wywołał jesienią zeszłego roku burzę w Hiszpanii, wszczynając śledztwo w sprawie nieulegających jego zdaniem przedawnieniu „zbrodni wojennych” dokonanych na republikanach w czasie wojny domowej (1936 – 1939) i za rządów generała Francisca Franco (1939 – 1975).
Chociaż prokuratura złożyła natychmiast apelację od jego decyzji, sędzia nie czekał na jej wynik. Rozpoczął śledztwo i zezwolił na ekshumację zwłok. Wkrótce potem, bez żadnych wyjaśnień, umorzył jednak postępowanie karne przeciwko generałowi Franco i 34 innym nieżyjącym osobistościom, a poszukiwanie ciał zaginionych republikanów pozostawił regionom, w których znajdują się masowe mogiły.
Być może sam się zorientował, że to nie leży w jego kompetencjach. Jednak zdaniem hiszpańskiego pisarza i publicysty Pia Moi rządzący w Hiszpanii socjaliści, z którymi związany jest sędzia Garzon, przestraszyli się, że podczas procesu frankizmu wyjdzie na jaw mnóstwo zbrodni popełnionych przez republikanów. – Na lewicy jest wielu ludzi, których to niepokoi – mówił „Rz” Pio Moa.