W obawie przed wirusem Słowacja zamknęła dwa z pięciu przejść granicznych z Ukrainą. Reakcja Kijowa była krytyczna. – To nie pomoże. Potrzebujemy skutecznych działań i takie działania podejmujemy – mówiła sekretarz Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy Raisa Bogatyriowa.
W Kijowie przebywa misja Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która ma ustalić, dlaczego choroba rozprzestrzenia się w tak szybkim tempie. – Nasze wstępne szacunki mówią, iż mamy do czynienia z pandemicznym wirusem A/H1N1. Ale musimy jeszcze popracować, by ostatecznie to potwierdzić – tłumaczył dziennikarzom szef misji Jukka Pukkila.
Z powodu wirusowego zapalenia płuc i powikłań po grypie na Ukrainie zmarło już 71 osób. Odnotowano ponad 255 tys. przypadków zachorowań. Lekarze hospitalizowali 15 tys. osób, w tym 4 tys. dzieci. Mimo tak wysokich liczb premier Julia Tymoszenko na posiedzeniu parlamentu uspokajała zebranych. – W ośmiu z dziewięciu obwodów, w których ogłoszono kwarantannę, sytuacja powoli się stabilizuje. Wzrost liczby chorych odnotowujemy tylko w obwodzie wołyńskim (graniczącym z Polską – red.) – mówiła.
Optymizmu pani premier nie podzielają lekarze. – Sytuacja wciąż jest trudna. Brakuje nam antybiotyków, masek ochronnych i sprzętu medycznego, szczególnie dla oddziałów intensywnej terapii. Liczymy na pomoc innych krajów, także Polski – mówił „Rz” Mychajło Andrejczyn, szef Stowarzyszenia Lekarzy Chorób Zakaźnych w Tarnopolu. Obwód tarnopolski był pierwszym, w którym wybuchła epidemia. – Walka ze świńską grypą jest dla nas bardzo trudna, bo nigdy z niczym takim się nie spotkaliśmy. Przypuszczamy, że wirus przywędrował z naszymi rodakami powracającymi z zagranicy – dodaje.
Gubernator obwodu tarnopolskiego narzeka, że władze w Kijowie, mimo obietnic, nie pomagają w walce z chorobą. – Nie dostajemy pieniędzy na transport i rozmowy telefoniczne. Odłączają nawet prąd – mówił.