Demonstrantów zwieziono autokarami i pociągami specjalnymi z całych Włoch. Wszystko w ramach akcji „No B. Day”, gdzie B. to oczywiście premier Silvio Berlusconi. Organizatorzy (opozycyjna partia Włochy Wartości) doliczyli się aż miliona uczestników, ale policja oszacowała tłum na zaledwie 90 tysięcy.
Na czele pochodu demonstranci nieśli transparent „Berlusconi do dymisji” na fioletowym tle. Fiolet wybrano na oficjalny kolor demonstracji, by nie kojarzył się z żadną partią polityczną. Jednak w głębi pochodu powiewały czerwone flagi z sierpem i młotem oraz Che Guevarą, czyli symbole ugrupowań skrajnej lewicy wyrzuconych w zeszłorocznych wyborach z parlamentu. W klatce z plastikowych pojemników na warzywa umieszczono kukłę Berlusconiego w pasiaku, co miało znaczyć, że miejsce Berlusconiego, przeciw któremu toczą się w tej chwili dwa procesy o korupcję, jest w więzieniu. Skandowano: „Basta! Prawo jest równe dla wszystkich”. Maszerowali również lewicowi intelektualiści z laureatem literackiego Nobla Dario Fo i reżyserem Nannim Morettim na czele. Na kończącym demonstrację wiecu mówcy przekonywali, że Berlusconi jest faszystą, masonem i mafioso. Podobne, choć o wiele mniej liczne manifestacje odbyły się w 14 innych włoskich miastach i ponoć w aż 45 za granicą. Duńska telewizja publiczna przeprowadziła transmisję z protestu, a włoska nie, co według organizatorów było kolejnym dowodem na brak demokracji i wolności mediów we Włoszech.
Równocześnie jednak demonstracja pokazała, że włoska opozycja jest podzielona, a organizatorzy przeszacowali nośność antyberluscońskich haseł. Opozycyjna Partia Demokratyczna (PD), ciesząca się 25-proc. poparciem, wysłała na demonstrację przedstawicieli i sztandary, ale oficjalnie nie wzięła udziału. Szef Pierluigi Bersani i inni przywódcy zostali w domu, bo nie chcieli być kojarzeni z krzykliwym populizmem skrajnej lewicy, która za dobrą monetę bierze nawet absolutnie fantastyczne oskarżenia, według których Berlusconi dąży do odrodzenia faszyzmu, a poza tym stał za krwawymi mafijnymi zamachami z początku lat 90. Tak w piątek zeznawał przed sądem w Mediolanie „skruszony” mafioso. Szef opozycyjnej chadec8kiej Unii Centrum Pierferdinando Casini skomentował: „Jeszcze kilku takich niepoważnych skruszonych mafiosów, kilka podobnych dziecinnych demonstracji i będziemy mieli Berlusconiego na głowie przez następne 20 lat”. Zdaniem polityków koalicji rządzącej skrajna lewica, nie mogąc pogodzić się z wynikami trzech ostatnich dotkliwie przegranych wyborów i ostatnich sondaży, próbuje wszystkiego, by zaistnieć przynajmniej w mediach i na ulicy. Z sondaży wynika, że Berlusconi ma poparcie połowy Włochów. Gdyby dziś były wybory, obecna koalicja zdobyłaby co najmniej 10 punktów procentowych przewagi na rywalami.