Sprawa dotyczy wydawców dzienników „Financial Times”, „Guardian”, „Times” i „Independent” oraz agencji prasowej Reuters. W listopadzie 2001 roku wszystkie opublikowały artykuły o planowanym przejęciu browaru południowoafrykańskiego SAB przez belgijskiego potentata na rynku piwa Interbrew. Powoływały się na anonimowego informatora, który miał wysłać im informację pocztą z Belgii.
W wyniku tych doniesień doszło do poważnych zmian kursów giełdowych obu spółek. Interbrew ogłosił, że artykuły zawierają zmyślone informacje i zlecił firmie detektywistycznej znalezienie źródła przecieku. Ta nie mogła jednak prowadzić skutecznie śledztwa bez dostępu do materiałów, które dostały media. Interbrew wystąpił więc do brytyjskiego sądu, a ten zażądał przekazania materiałów, powołując się na interes publiczny.
Media odmówiły, nawet kiedy przegrały kolejny proces w sądzie apelacyjnym. Twierdziły, że mają prawo do ochrony informatorów, a werdykt sądu łamie artykuł 10 europejskiej konwencji praw człowieka o wolności słowa. Brytyjski rząd argumentował w Strasburgu, że wolność słowa nie oznacza ochrony źródeł informacji w każdych warunkach.
Europejski Trybunał Praw Człowieka miał na ten temat inne zdanie. We wtorek stanął po stronie dziennikarzy. „Korzyści polegające na wyeliminowaniu w przyszłości groźby rozpowszechniania poufnych informacji oraz na uzyskaniu odszkodowania za straty poniesione w przeszłości w wyniku złamania zasady poufności, nie mogą przeważyć nad interesem publicznym, który każe ochraniać źródła dziennikarskich informacji” – orzekł sąd w uzasadnieniu wyroku.
Zasądził też 160 tysięcy euro na rzecz mediów, na pokrycie poniesionych przez nie kosztów procesowych.